Pogotowie traci lekarzy
"Życie Warszawy" informuje, że w polskim
pogotowiu brakuje etatowych lekarzy. Rezygnują z kiepsko płatnej
pracy i wyjeżdżają za granicę. Inni wybierają renomowane szpitale.
09.09.2005 | aktual.: 09.09.2005 07:13
Praca w pogotowiu jest ciężka i stresująca, a zarobki nieduże (ok. 1,5 tys. zł na rękę). W ostatnich miesiącach lekarze zaczęli więc masowo odchodzić z pogotowia - tylko na Śląsku zrezygnowało aż 100 lekarzy, czyli 20% pracujących.
Mamy kłopoty, bo ostatnio odeszło od nas kilku lekarzy. Wybrali pracę za granicą, m.in. w Irlandii, Anglii i Szwecji - mówi rzecznik warszawskiego pogotowia Edyta Grabowska-Woźniak. Problem kadrowy będzie narastał. Kolejni lekarze już przygotowują dokumenty potrzebne do wyjazdu - dodaje.
Jest też inny powód, dla którego lekarze wolą być zatrudniani w szpitalu, a nie w pogotowiu - taki etat jest konieczny, by robić specjalizację.
Według dziennika większość stacji pogotowia ratunkowego w Polsce ma poważne kłopoty z obsadą karetek. Szukają lekarzy przez urzędy pracy i izby lekarskie. Bezskutecznie. Najgorzej jest na dyżurach dziennych. Wtedy właśnie lekarze pracują gdzieś na etacie, a u nas tylko dorabiają - tłumaczy dyrektor białostockiego pogotowia Ryszard Wiśniewski.
Dodaje, że w jednej z karetek w jego stacji jeździ już tylko dwóch ratowników medycznych i kierowca. Podobnie jest m.in. w Łodzi. Z kolei pogotowie w Katowicach zatrudnia obecnie każdego, nawet bez specjalizacji, po kursie ratownictwa. Nie mamy wyjścia - broni się dyrekcja.
Problem w tym, że ratownik medyczny nie może stawiać diagnozy ani wypisywać recept. Zakres świadczeń zdrowotnych, które mógłby wykonywać samodzielnie, miała określić ustawa o Państwowym Ratownictwie Medycznym. Niestety, choć projekt powstał w maju 2004 r., nie został do tej pory przyjęty - przypomina "Życie Warszawy". (PAP)