Pogotowie bez lekarzy...
Jest wysoce prawdopodobne, że już wkrótce,
jeśli wezwiemy pogotowie do wypadku, zamiast lekarza przyjadą
pielęgniarka z ratownikiem medycznym - informuje "Dziennik
Zachodni". W śląskich pogotowiach brakuje lekarzy. W ciągu
ostatnich miesięcy z pracy odeszło ponad stu lekarzy, czyli jedna
piąta!
Coraz częściej w śląskich karetkach jeżdżą tylko pielęgniarka z ratownikiem medycznym po trzyletnim studium, który nie jest lekarzem i nie może np. stawiać diagnozy czy wypisywać recept. Do pogotowia w Pyskowicach (gdzie nie ma już ani jednego lekarza) dojeżdżają medycy oddelegowani aż z Katowic.
Według dziennika sytuacja z miesiąca na miesiąc jest coraz trudniejsza, a chodzi nie tylko o pieniądze. "Łatamy braki jak się da, ale boimy się końca roku, bo jesienią znowu zaczynają się specjalizacje i pewnie stracimy kolejnych lekarzy. W tej chwili przyjmujemy każdego, nawet bez specjalizacji, po kursie ratownictwa" - alarmuje Krzysztof Leki, zastępca dyrektora ds. lecznictwa Wojewódzkiego Pogotowia Ratunkowego w Katowicach.
Najgorzej jest na dyżurach dziennych. Wieczorami, nocą czy w weekendy do pracy zgłaszają się ci, którzy pracę w pogotowiu traktują jako dodatkowy dochód.
W karetkach, zgodnie z decyzją NFZ mogą jeździć lekarze tylko kilku specjalności (poza oczywiście lekarzami-ratownikami medycznymi, których na Śląsku jest kilkunastu): anestezjolodzy, interniści, chirurdzy i pediatrzy - pisze "Dziennik Zachodni". (PAP)