Podpalił się
Co takiego wydarzyło się w tej rodzinie, że
51-letni Mirosław W.. zamiast zajmować się w Wielką Sobotę
trzepaniem dywanów czy wieszaniem czystych firanek, wziął butelkę
z rozpuszczalnikiem, oblał sobie kark, głowę, koszulę oraz dłonie
a następnie podpalił? - stawiają pytanie "Nowości".
13.04.2004 | aktual.: 13.04.2004 06:45
Szybka pomoc żony i strażaków sprawiła, że to wydarzenie skończy się dla niego tylko na bólu, długim pobycie w szpitalu i zapewne bliznach. W sobotę rano w remizie straży pożarnej w Chełmnie zawyła syrena. "Otrzymaliśmy zgłoszenie od rodziny mężczyzny" - mówi Hieronim Saran, dowódca Jednostki Ratowniczo-Gaśniczej Komendy Powiatowej Policji w Chełmnie. "Zanim tam dojechaliśmy, płonące ubranie na mężczyźnie próbowała ugasić jego żona i teściowie. Strażacy dogasili płomienie i założyli rannemu opatrunki hydrożelowe na plecy, kark i głowę. Po chwili pojawiała się karetka i zabrała Mirosława W. do szpitala".
"Do zdarzenia doszło około godziny 9" - potwierdza Agnieszka Sobieralska, oficer prasowy Komendy Powiatowej Policji w Chełmnie. "Z naszych ustaleń wynika, że powodem próby samobójczej były nieporozumienia rodzinne. Życiu mężczyzny nie grozi niebezpieczeństwo".
Rodzina mieszka w dzielnicy domów jednorodzinnych na obrzeżach miasta. Drzwi prowadzących do mieszkania zajmowanego przez Mirosława W., jego żonę, 21-letniego syna i 15-letnią córkę nikt nie otwiera. "On to taki człowiek jest, że jemu nikt nie dogodzi"- mówi mieszkająca w pobliżu teściowa desperata. Jej zdaniem w piątek wieczorem zięć był spokojny. "Nocą też był spokój. Rano go nie obserwowałam, ale zaczął coś wyczyniać. Moja córka to z nim życia lekkiego nie ma".
"Z całą pewnością nie panuje w tym domu sielanka i tylko współczuć. Porozumienia między nimi brak od lat" - mówi jedna z sąsiadek.
Poparzony mężczyzna święta spędził na oddziale chirurgicznym chełmińskiego szpitala. Twierdzi, że w rodzinie go nienawidzą, jest też źle traktowany, gdy zgłasza się na policję i prokuraturę.
"Gdybym nie miał powodu, to na pewno bym tego nie zrobił"- mówi. Agnieszka Sobieralska wątpi, żeby mężczyzna był, jak twierdzi "pałowany" przez policjantów. Obiecuje też sprawdzić pierwszego dnia po świętach, jakie sprawy dotyczące tej rodziny prowadził odpowiedni dzielnicowy.