PolskaPodhalańskie plagi

Podhalańskie plagi


Osy, szerszenie i ślimaki zaatakowały Podhale. Górale uważają, że to prawdziwa plaga. Na razie nie wiadomo skąd tyle owadów i mięczaków nawiedziło podtatrzańskie miejscowości. Niektórzy dopatrują się w tym skutków deszczowego lata.

14.09.2005 | aktual.: 14.09.2005 09:42

Trzeba się bronić

Takiej inwazji małych stworzonek na Podhalu nie było już dawno. Najmniej dziwią jeszcze osy, które co roku o tej porze szukają miejsc na gniazda i często lokują się w drewnianych, góralskich domach.

- Kilka dni temu zauważyłam, że koło drzwi wejściowych do mojego domu w szparę między deski wlatuje non stop mnóstwo os - opowiada Dominika Rączka. - Było to na tyle blisko drzwi, że obawiałam się o siebie i moje małe dzieci. Ale korzystałam z wejścia przez taras. Potem jednak i tam pojawiło się mnóstwo os, które i z tej strony budynku zaczęły zapewne na strychu budować gniazdo. Sąsiedztwo zaczęło być już niebezpieczne.

Mieszkanka Zakopanego zadzwoniła na straż pożarną. Gdy okazało się, że nie ma jak dostać się do gniazd poradzono jej wynająć specjalistyczną firmę.

- Przyjechali opylili jakimś specjalnym środkiem i mam spokój - cieszy się Dominika Rączka.

Jednak jak się okazuje w sytuacjach gdy osy, a przede wszystkim szerszenie atakują to strażacy ruszają z odsieczą.

- Szczególnie niebezpiecznie są szerszenie - ocenia młodszy brygadier Andrzej Kowalcze, zastępca komendanta powiatowego państwowej straży pożarnej w Zakopanem. - Wtedy od razu działamy. Ukąszenie szerszenia dla dorosłego człowieka jest groźne, a dla dziecka może być śmiertelne. W innych przypadkach rzeczywiście zalecamy korzystanie z firm, które środkami chemicznymi wykurzają nieproszonych gości.

Żarłoczne ślimaki

Ale to nie jedyna plaga na Podhalu. W ogrodach zakopiańskich, ale również np. w Rabce pojawiło się mnóstwo charakterystycznych długich ślimaków. Te żarłoczne mięczaki podobno jedzą wszystko: liście z drzew, trawę a nawet kwiaty, nie mówiąc już o warzywach w przydomowych ogrodach. - Szkoda, że to robactwo nie weźmie się za barszcz Sosnowskiego - wzdycha Maria Kaleciak. - Ja kupiłam specjalne preparaty i truję to robactwo. Ktoś musiał to paskudztwo przywlec do Zakopanego samo, nie przypełzło.

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)