Pocztówka szła 40 lat
Z Przemyśla do Legnicy jedzie się
samochodem ok. 8 godzin. Z postojem na obiad. Pocztówka, którą syn
wysłał do rodziców z przeprosinami, potrzebowała na pokonanie tej
trasy aż czterech dekad, pisze "Słowo Polskie - Gazeta
Wrocławska".
17.10.2006 | aktual.: 17.10.2006 12:34
Byłem bardzo zaskoczony! Ale nie mam pretensji do poczty. W końcu stanęli na wysokości zadania i 40 groszy, które zainwestowałem w 1966 roku w znaczek, nie zostało wyrzucone w błoto - śmieje się Zygmunt Kubiczak, nadawca pocztówki.
Jego rodzice nadejścia kartki niestety nie doczekali. Dotarła ona kilka dni temu do mieszkającej w Legnicy siostry pana Zygmunta. I to tylko dzięki uprzejmości dawnych sąsiadów, bo na dzisiejszej ul. Piastowskiej ( w 66. roku Piastowej), dokąd jest adresowana, nikt z rodziny Kubiczaków dawno już nie mieszka. Kartka spokojnie była w drodze, gdy w Polsce upadał komunizm, gdy była powódź stulecia, gdy do kraju przyjeżdżał papież Jan Paweł II wylicza siostra nadawcy.
Panu Zygmuntowi też łza się w oku kręci. Zdążyłem ożenić się, wychować i wykształcić dwójkę dzieci, przepłynąć świat na statkach, przeżyć ciężką operację na serce, pójść na emeryturę. A kartka szła! - uśmiecha się.
Tak się składa, że pan Zygmunt jest kolekcjonerem kartek pocztowych. Ma ich kilka tysięcy, z każdego miejsca na świecie, które jako marynarz odwiedził. Ale teraz ta pocztówka zajmie honorowe miejsce w mojej kolekcji - zapowiada. (PAP)