Płonący tramwaj!!!
Sto metrów grozy. Tak jednym zdaniem można określić to co w poniedziałek późnym wieczorem przeżyli pasażerowie tramwaju linii nr 8. W Gdańsku na Dolnym Mieście nagle zaczął płonąć jeden z wagonów.
12.05.2004 | aktual.: 12.05.2004 10:31
- To wyglądało jak pędząca kula ognia - mówi Remigiusz Kamiński. - Było ok godziny 23. Usłyszałem huk, przez okno zobaczyłem błyski. Kiedy wyjrzałem, na wiadukcie, na trasie WZ, zobaczyłem płomienie.
- To było straszne. Właśnie zaczęliśmy zjeżdżać z wiaduktu, kiedy coś strzeliło i zaczęło się iskrzyć - relacjonuje pani Krystyna, pasażerka pechowego pojazdu. - Chwilę później wagon był pełen dymu. Palił się dach. Mimo awarii tramwaj nie zatrzymał się od razu. Ludzie byli przerażeni. Próbowali wybić szyby. Dopiero po kilkunastu sekundach stanęliśmy.
- Zobaczyłem ogień i zacząłem hamować - twierdzi motorniczy Wojciech M. - Jednak hamulce nie działały. Tramwaj zatrzymał się dopiero jak zjechaliśmy z wiaduktu. Od razu otworzyłem drzwi. Pasażerowie, kilkanaście osób, wybiegli z wagonu. Bardzo szybko na miejscu pojawili się strażacy i pogotowie ratunkowe. Pierwsi ugasili ogień, drudzy zajęli się przerażonymi ludźmi. Dwóm osobom opatrzono rany, kilka trzeba było uspokoić. Nie wiadomo jeszcze dlaczego tramwaj zaczął się palić. Zdaniem Izabeli Kozickiej-Prus, rzecznika prasowego Zakładu Komunikacji Miejskiej w Gdańsku, przyczyną mogło być podpalenie. Innego zdania są pasażerowie.
- Już jak wsiadłam na Zaspie czułam w wagonie swąd - powiedziała pani Krystyna. - Nie ustaliliśmy dokładnej przyczyny, ale najprawdopodobniej było to zwarcie instalacji elektrycznej - mówi tymczasem Adam Atliński, rzecznik Komendy Policji Miejskiej w Gdańsku.
Marcin Dybuk