Plamy na mundurach
Są już pierwsze zarzuty w sprawie inowrocławskiej "skarbówki" - postawiono je pięciu osobom. Prokuratura potwierdziła oficjalnie informacje "Gazety Pomorskiej", że wśród osób korzystających z fałszywych odliczeń podatkowych byli policjanci.
17.10.2003 | aktual.: 17.10.2003 07:07
W środę "GP" napisała, że śledztwo w sprawie Krzysztofa Rz. toczy się ślamazarnie. "To nieprawda. Śledztwo toczy się normalnym trybem. Nie ma mowy o żadnych nieprawidłowościach lub też spowolnieniach" - mówi prokurator Andrzej Burzyński, szef inowrocławskiej prokuratury.
Z początku nadużyciami w US zajął się prokurator Wojciech Gajdamowicz. Ledwo jednak zaczął zapoznawać się z materiałem, sprawę przejął inny prokurator. "Zmiana wynikała z wewnętrznych przetasowań" - mówi Andrzej Burzyński. Dodaje też: "Nie miało to żadnego wpływu na tempo czy jakość prowadzenia śledztwa".
Sprawę nadużyć w "skarbówce" przejął prokurator Tomasz Czerwiński. Prokuratura oficjalnie mówi o dobrym tempie śledztwa, ale ci, którym Krzysztof Rz. sporządzał nieprawdziwe rozliczenia, ostatnie miesięce śledztwa dzielą na dwa etapy. Pierwszy - gdy sprawą zajmowali się urzędnicy wydziału karno-skarbowego US w Inowrocławiu, i drugi - gdy zajął się nią prokurator.
Śledztwo w sprawie "skarbówki" prowadzili też inowrocławscy policjanci z wydziału przestępstw gospodarczych. " Mieli już nawet opracowaną dość spektakularną akcję, w wyniku której jednorazowo zatrzymanych miało być kilkanaście osób" - mówi informator "GP" z inowrocławskiej policji. Jednak nie doszło do ani jednego zatrzymania, a policjant, który prowadził sprawę poszedł na zwolnienie chorobowe. Według informatorów "GP" - musiał tak uczynić, gdyż zarzucono mu samowolne działanie. "Gdy w aferę zamieszani są policjanci, a tu może być ich nawet dziesięciu, trzeba działać zdecydowanie i ostro. Nam na to nie pozwolono" - twierdzi informator dziennika.