Pisali ustawy pod łapówki
Jak dowiaduje się "Dziennik", zatrzymani urzędnicy z Ministerstwa Finansów zarabiali krocie na
pisaniu przepisów podatkowych specjalnie pod gangsterów. Pisali je
tak, by tworzyć luki prawne, o których wiedzieli tylko oni.
Policja ma dowody na to, ze urzędnicy zarobili przynajmniej milion złotych. Na posesjach należących do podejrzanych policja wykopała worki z pieniędzmi. W domu jednego znaleziono gruba kopertę z gotówką.
- Piątka zatrzymanych pracowników resortu finansów była jak dobrze funkcjonująca firma: przetrwali wielu ministrów finansów, awansowali - mówi oficer CBŚ. - To był perfekcyjny układ: urzędnicy tworzący prawo podatkowe konstruowali przepisy, zostawiając ukryte furtki prawne. Wiedzę, jak z nich korzystać, udostępniali za grube łapówki. Za opłatą umarzali także zaległe podatki, bo prawo dawało taka możliwość.
Z informacji gazety wynika, że wśród ich klientów są: jeden z najbogatszych ludzi w Polsce, znany polityk lewicy ze wschodniej Polski, właściciel olbrzymiej firmy spożywczej i mafiosi związani z "Pruszkowem".
O ich usługach wiedziało pół Warszawy. Ja usłyszałem o tym po raz pierwszy 10 lat temu. Moim klientom ktoś zaproponował umorzenie 600 tys. zł podatku w związku ze zbyciem nieruchomości- mówi "Dziennikowi" warszawski prawnik specjalizujący się w finansach. (PAP)