Piotr Czerwiński: niech żyje partia!
Dzień dobry Państwu albo dobry wieczór. Myślę, że jest sposób, by uatrakcyjnić życie polityczne w Rzeczpospolitej, z rozszerzeniem na całą Europę, a także swoje własne, przy tej skromnej okazji. Należy założyć partię polityczną. Potrzeba nam dziś więcej partii o jakichś bardziej seksownych nazwach i absurdalnych programach. Na tej scenie jest zdecydowanie za mało rokendrolowo.
Nudne dzisiaj te partie, że aż wstyd. I nazywają się jakoś tak poważnie, jakby życie nie było wystarczająco poważne. Co to za show-biznes, moi Państwo. I repertuar monotonny. Bractwo tylko się kłóci, wiesza na sobie psy, drze koty, węże z kieszeni wypuszcza, a oglądalność im spada, a ludziom i tak się nie żyje dostatniej, i tak; bo trzeba być idiotą, żeby się spodziewać dostatku tylko dlatego, że się kogoś nie skreśliło na kartce wyborczej. W dzisiejszych czasach, kiedy nic nie poprawi ludzkiego losu, a polityka polega na wzajemnym obarczaniu się winami za to, że jest źle, partie polityczne powinny zmienić profil i przynajmniej dostarczać ludowi uciechy.
Czas na nowe, lepsze partie, już w dziesięciu stopniach, ze skrzydełkami, w promocji po dwie w cenie jednej. Czas też na nową, lepszą politykę, która będzie polegała na tym, na czym polityka polegać powinna, czyli jawnym ignorowaniu społeczeństwa. Byłby to przełom w tej sferze i jako żywo genialny krok, by pociągnąć za sobą masy, bo nic tak nie popłaca, jak szczerość. Myślę, że przed partią polityczną nowego typu stoi wyzwanie cywilizacyjne: ludzie powinni móc głosować na kogoś, kto przyzna się, że nigdzie ich nie zaprowadzi, niczego im nie da, a nawet niczego nie obieca. Zaoferuje im jednakowoż prawdę. W związku z tym postanowiłem sam założyć partię i zrobić porządek w tym interesie. Oto nasze żelazne postulaty, które uzgodniłem z moim pierwszym autometycznym sekretarzem.
Postulat numer jeden:
Kochany narodzie! Mamy was gdzieś. Nic dla was nie zrobimy, niczego wam nie obiecamy, wszyscy nas guzik obchodzicie, niech was szlag trafi, kupcie se bilet w jedną stronę, może być do Irlandii, to ogłosimy, że spadło bezrobocie.
Postulat numer dwa:
Nic nie umiemy i nie mamy o niczym pojęcia. Gospodarka to dla nas kupa g.... i nie mamy siły ani ochoty do babrania się w tej kupie. Jak patrzymy na fabryki albo inne huty, to nam się robi niedobrze. I jeszcze ci ludzie w tych fabrykach, co w kółko im źle. Do bani z takimi ludźmi!
Postulat numer trzy:
Chcemy kasiory. Zrozumcie nas, to normalne. Wy też chcecie kasiory, każdy jej chce. Wy musicie tyrać, żeby mieć kasiorę. My musimy wam ją zabrać. To ciężka praca i pełna wyrzeczeń. Ale naprawdę się nie bójcie. Wyjdzie tylko parę złotych od łebka. Tak normalnie na co dzień, to nawet nie zauważycie, że wam coś ubyło. Oczywiście nie ma nic za darmo. Pamiętajcie, że reprezentujemy was i nasz kochany kraj, o każdej porze dnia i nocy. Ale to przecież kosztuje. Nie macie pojęcia jakie to droga impreza, mieć zawsze na szofera i na flaszkę.
Postulat numer cztery:
Jak nie dacie nam kasiory, sprzedamy wszystkie te wasze fabryki Amerykanom albo Chińczykom albo komu się nawinie, i was wszystkich razem z tymi fabrykami. I wszystko to będzie wasza wina, bo jak to tak można nie kochać swojego kraju i ludzi, którzy was reprezentują. Jak nam dacie kasiorę, to też je sprzedamy. Będziecie mogli mówić, że zrobiliśmy was w trąbę i że jesteśmy bandą świń i oszustów. Dzięki temu w następnych wyborach zagłosujecie na naszych przeciwników, po czym oni zrobią to samo, co my. Potem zagłosujecie na nas, bo macie krótką pamięć i można was robić w trąbę na okrągło. Na tym polega polityka.
Postulat numer pięć:
Jak zabraknie nam kasiory, podniesiemy podatki. No sorry Winnetou, biznes jest biznes.
Postulat numer sześć:
Możecie sobie wstępować do naszej partii, ale nic wam to nie da. Komitet centralny już zebraliśmy i nie potrzebujemy więcej kolegów do kieliszka. Ale będzie nam miło, jak się czasem zbierzecie na walnym zjeździe i będziecie darli mordy, wykrzykując jakieś patriotyczne hasła. Ale jeżeli będziecie za bardzo przejmować się rolą, to was wywalimy.
Postulat numer siedem:
W święta chcemy mieć sesje w magazynach dla kucharek, jak stoimy przy choince, a w sezonie ogórkowym, jak litujemy się nad żebrakami, czy coś w tym stylu. Jak nam nie zrobią sesji, to tak załatwimy, żeby toto padło, a redakcja nigdy nie znalazła roboty.
Postulat numer osiem:
W sejmie będziemy opowiadali same bzdury i głosowali na rzeczy, o których nie mamy pojęcia. Jak któryś zacznie się wymądrzać, nakablujcie nam na niego, to go wywalimy i przejdzie do opozycji. Kupimy sobie wszyscy ajpady i będziemy słuchali death metalu, żeby nie słyszeć, co gada ten facio na ambonie.
Postulat numer dziewięć:
Niech żyje Polska! (tak na wszelki wypadek, żeby nie było, że my tylko o polityce)
Postulat numer dziesięć:
Ludzie umierali za tej kraj! (tak na wszelki wypadek, jakby postulat numer sześć nie przemówił wam do rozumu)
Teraz, kiedy już mamy za sobą sferę merytoryki, będziemy potrzebowali jakiejś krzykliwej nazwy, żeby nie zaginął duch w narodzie. Może "Partia Hipsterów z Munsteru"? Czy może z Leinsteru raczej, ale Munster fajniej brzmi. Teraz wszystko co modne, to zza granicy. Albo "The Party", po prostu. Albo może wyłożymy kawę na ławę i nazwiemy się "Charyzmatyczny Układ Jedności"? Skrót byłby boski. Na plakatach by wyglądał czadowo, a wyobraźcie sobie tylko te wykresy z Excela, drukowane w gazetach, gdzie słupek nasza partii będzie stał dumnie i blado. "Kolektywny Układ Radykalnych Wolnomyślicieli" brzmi nie najgorzej, tylko nie mam pomysłu na "A". Albo może pójść po całości: "Partia Impertynentów z Dublina"! Czyż nie brzmi chwytliwie? Myślę, że nic tak nie kręci ludzi, jak prawdziwa szczerość. Tylko znowu nie mam pomysłu na "A".
Hymnem nowej partii będzie utwór zespołu Beastie Boys pod tytułem: "(You Gotta) Fight For Your Right (To Party!)".
Pierwsza konwencja odbędzie się w jakimś modnym klubie. Tak się nawalimy, że go zdemolujemy, będą nas pokazywali w telewizji i na youtube, a nasza sława i chwała dotrze za granicę, gdzie już wkrótce wszyscy będą chcieli uprawiać tak skuteczną politykę, jak my. Sprzedamy im licencję, patrz postulat numer trzy.
W zasadzie sounds like a plan, jak to się mówi w mojej okolicy. Tylko że nic z tego nie będzie. Prędzej czy później znajdą się tacy, którzy będą wam wmawiali, że jesteśmy nieuczciwi i podli, i że was oszukujemy, i tak dalej, w ten deseń, i nie pomogą żadne obietnice, że naprawdę jesteśmy podli i oszukujemy was ile wlezie. Wmówią wam, że tylko oni oszukują naprawdę, a ich podłość w porównaniu z naszą jest naprawdę światowej jakości. I wy, nieszczęśnicy, uwierzycie im, nas odstawiając na boczny tor. I będziemy musieli się rozwiązać, i pójść do roboty, i kląć na inne partie, że nic nie robią, a nam w życiu tak strasznie źle. Nie, moi Państwo, ja w to nie wchodzę.
Polityka to taki trudny kawałek chleba.
Dobranoc Państwu.
Słownik sformułowań obco brzmiących: Sounds like a plan - dźwięki lubić plan A (według naszego partyjnego automatycznego tłumacza)