Ping-pong z fotoradarami
"Trybuna" wraca do sprawy podejrzanego przetargu w Komendzie Głównej Policji. W dzienniku czytamy, że warszawska prokuratura, badająca sprawę ewentualnych nieprawidłowości przy przetargu na fotoradary dla "drogówki" w całym kraju uznała, że winę za to mogą ponosić m.in. pracownicy KGP. Sprawę przekazała do Rzeszowa, gdzie toczyło się pierwotne śledztwo dotyczące wartego ponad 9 milionów złotych przetargu. Prokuratura w Rzeszowie jednak sprawę uważa za zamkniętą i zwróciła akta z powrotem do Warszawy. Taki prokuratorski ping-pong - pisze "Trybuna".
"Komuś chyba zależy, aby winni nieprawidłowości nie zostali ujawnieni" - mówi gazecie Mirosław Erbel. To między innymi on poinformował prokuraturę o podejrzeniu popełnienia przestępstwa. Twierdzi, że kupione przez KGP w maju 2006 roku urządzenia nie spełniają wymogów technicznych, które określono w ofercie przetargowej. Erbel jest przedstawicielem jednej z firm, która przetarg przegrała.
"Trybuna" dodaje, że Komenda główna zapewnia, iż przetarg został przeprowadzony prawidłowo, choć „były pewne błędy" związane z obsługą fotoradarów. Policja i firma je produkująca postanowiły przeprowadzić dodatkowe szkolenia dla funkcjonariuszy, którzy fotoradary mają obsługiwać. Coś wręcz przeciwnego mówi opinia specjalistów sporządzona na zlecenie firm startujących do przetargu na fotoradary. (IAR)