Pilna sprawa? Nie dla posła
Reporter "Gazety Krakowskiej", podając się
za wyborcę, próbował wczoraj umówić się w pilnej sprawie na
spotkanie z posłami z Małopolski. Poniedziałek to dzień poselskich
dyżurów, ale większości parlamentarzystów nie było w biurach.
Asystenci odsyłali reportera z kwitkiem albo proponowali odległe
terminy.
21.03.2006 | aktual.: 21.03.2006 06:50
Dopiero za trzy - cztery miesiące można omówić pilną sprawę z Barbarą Bubulą. Posłanka PiS z Krakowa poświęca na spotkania z wyborcami dwie godziny - zwykle w poniedziałki. W biurze poselskim reporter usłyszał, że na listę oczekujących zapisało się już 66 osób.
Nie jest łatwo spotkać się także z inną krakowską posłanką PiS - Moniką Ryniak. Jej pierwszy wolny termin przypada na koniec maja.
Dziennik opisuje, że obie posłanki PiS były wczoraj w swoich biurach i spotykały się z wyborcami. Bardzo często okazywało się jednak, że parlamentarzyści wprawdzie mają wyznaczone poniedziałkowe dyżury, ale wczoraj coś im wypadło. Stanisław Rydzoń (SLD) w Oświęcimiu spotyka się w poniedziałki, ale akurat nie w ten. Edward Ciągło (LPR) w nowosądeckim biurze był, ale już go nie ma. Przyjmuje w poniedziałki, ale dziś akurat miał sprawy do załatwienia. Można się umówić za tydzień. Z Jerzym Fedorowiczem (PO) nie trzeba się umawiać. Wystarczy w poniedziałek przed południem przyjść do krakowskiego biura poselskiego. Pech chciał, że akurat wczoraj poseł był na spotkaniu w terenie. Elżbieta Wiśniowska z Samoobrony jest do dyspozycji wyborców w poniedziałki od 12 do 16 - pisze "Gazeta Krakowska".(PAP)