Pijany czterolatek trafił do szpitala
Czteroletni Augustyn kompletnie pijany trafił do szpitala w Bolesławcu. Ojciec dziecka tłumaczy, że chłopiec wypił wino, gdy on był na spacerze.
07.06.2006 | aktual.: 07.06.2006 10:10
Mężczyzna miał opiekować się dzieckiem. Umilał sobie czas, pijając z sąsiadem wódkę. Nawet nie zauważył, kiedy jego syn sięgnął po alkohol.
Kiedy przyjechało, wezwanę przez matkę dziecka pogotowie, chłopiec był bardzo pijany. Czuć było od niego alkohol, wymiotował w domu. Od razu w karetce lekarz podał mu kroplówkę i tlen. Dziecko nie mogło utrzymać się na nogach. Było zamroczone i nie mogło chodzić o własnych siłach – opowiada Urszula Materna-Milewska, zastępca ordynatora oddziału dziecięcego bolesławieckiego szpitala. Na razie nie wiemy jak bardzo było pijane, bo jego krew właśnie wysłaliśmy do analizy – dodaje.
Chłopiec czuje się już dobrze, jego zdrowiu nie zagraża niebezpieczeństwo. Wrócił do domu. Natomiast 49-letni ojciec małego Augustyna został zatrzymany przez policję. Po sygnale z pogotowia myśleliśmy, że ktoś mógł podać dziecku ten alkohol – mówi komisarz Dariusz Borski z bolesławieckiej policji. Okazało się, że w mieszkaniu był ojciec, który opiekował się synem pod nieobecność matki chłopca i pił wódkę ze swoim sąsiadem. Podejrzewamy, że to on poczęstował syna alkoholem i dlatego go zatrzymaliśmy - wyjaśnia.
Tadeusz A. całą noc trzeźwiał w policyjnej izbie zatrzymań. Dopiero w poniedziałek koło południa nadawał się do przesłuchania. Był u mnie sąsiad. Wypiliśmy po lampce i oglądaliśmy telewizję – tłumaczył we wtorek. – Wyszedłem za potrzebą na podwórko, przychodzę do domu, a dzieciak dalej się bawi. Po chwili zauważyłem, że zrobił się senny. Położyłem go do łóżeczka i zasnął. Nie wiem, ile mógł wypić - tłumaczy.
Żony Tadeusza A. nie było w domu. Razem z drugim synem, bliźniakiem Augustyna – Arnoldem, wyjechała do swojej matki. Gdy wróciła do domu, zauważyła, że dziecko zachowuje się dziwnie. Natychmiast wezwała pogotowie.
Na razie nie wiadomo, jakie zarzuty zostaną postawione mężczyźnie. Może to być narażenie dziecka na ryzyko utraty życia i zdrowia, wtedy ojcu chłopca grozi kara do trzech lat więzienia. Możliwy jest też zarzut rozpijania małoletniego – to przestępstwo zagrożone karą do dwóch lat pozbawienia wolności.
Nie ma żadnych wątpliwości – to ojciec jest odpowiedzialny za to, że syn upił się pod jego opieką – mówi komisarz Dariusz Borski.
Bolesławiecka prokuratura na razie nie skierowała do sądu wniosku o aresztowanie mężczyzny. Najpierw musimy zbadać wszystkie okoliczności sprawy i warunki, w jakich wychowują się dzieci w tym domu. Nie wiemy jeszcze, czy był to incydent, czy też takie sytuacje zdarzają się tam częściej – wyjaśnia prokurator Adam Zieliński. Na pewno potrzebna będzie opinia kuratora sądowego. Dopiero potem zdecydujemy, jaki zarzuty postawimy ojcu chłopca - dodaje.
Dzieci o wiele szybciej się upijają niż dorośli. Niedawno trafiła do nas nieprzytomna czternastolatka z wynikiem 2,4 promila alkoholu we krwi. Wychyliła z koleżanką w parku butelkę wina. Mieliśmy też ośmiomiesięcznego bobasa, który padł ofiarą domowych metod leczenia przeziębienia. Rodzice natarli go spirytusem. Trafił do nas w stanie kompletnego upojenia. Nie sądzę, by czterolatek napił się czystej wódki. Pewnie chciało mu się pić, a na stole stała szklanka z drinkiem. Taka przygoda zawsze może mieć dla dziecka śmiertelny skutek. Wszystko zależy od tego, do jak poważnego zatrucia mózgu doszło - mówi Leszek Kotecki, zastępca ordynatora oddziału zatruć szpitala im. Korczaka we Wrocławiu.
Bernard Łętowski