PolskaPijani górale muszą się tłoczyć

Pijani górale muszą się tłoczyć

Policja na Podhalu ma coraz większy kłopot z pijanymi osobami i nie może ich odwozić do izby wytrzeźwień, bo jej... nie ma w regionie. Mocno wstawieni górale tłoczą się więc w policyjnych aresztach. Tymczasem nowotarscy i zakopiańscy samorządowcy ani myślą łożyć na wytrzeźwialnię. Policjanci z Nowego Targu walczą o Izbę Wytrzeźwień od dawna, bo są dni, kiedy u nich "na dołku" brakuje miejsca nie tylko dla trzeźwiejących, ale i dla podejrzanych, zatrzymanych za popełnienie pospolitych przestępstw.

Pijani górale muszą się tłoczyć
Źródło zdjęć: © wp.pl | Konrad Żelazowski

21.04.2008 | aktual.: 21.04.2008 08:27

Tymczasem, jak alarmuje policja, z roku na rok lawinowo rośnie liczba pijanych, z którymi nie ma co zrobić. Dwa lata temu było to nieco ponad 600 osób rocznie - mówi nadkomisarz Robert Siemek, naczelnik Wydziału Prewencji Komendy Powiatowej Policji w Nowym Targu. Rok temu już 850 i ta liczba wzrasta. To nastręcza problemów, bo przepisy mówią, że w jednym policyjnym areszcie nie mogą przebywać osoby nietrzeźwe i podejrzane. Więc pijanych wozi się po komisariatach. Jednak starostwo nowotarskie, które może zdecydować o utworzeniu izby wytrzeźwień, sceptycznie podchodzi do projektu policji.

Opiera się przed otwarciem izby, bo, jak wyliczono, na jej funkcjonowanie potrzeba rocznie 500 tys. zł. A tych pieniędzy brak. Byliśmy ostatnio na wizytacji w Nowym Sączu - mówi Maciej Jachymiak, wicestarosta nowotarski. Pozyskane tam informacje nie nastroiły urzędników pozytywnie do pomysłu tworzenia podobnej placówki na Podhalu. Koszty okazały się zbyt duże. Ludzie, którzy są przywożeni do wytrzeźwienia, nagminnie za usługi nie płacą, a trzeba pamiętać, że powiaty takie jak nowotarski nie mają pieniędzy z tzw. podatku korkowego - mówi Jachymiak.

Podobnie myślą zakopiańscy samorządowcy. Przepisy mówią, że izby wytrzeźwień powinny być tworzone w miastach powyżej 50 tysięcy mieszkańców - przypomina starosta tatrzański Andrzej Gąsienica-Makowski. I dlatego na razie nie myśli o uruchomieniu, nawet wspólnie z Nowym Targiem, takiej placówki. To są bardzo wysokie koszta. Chyba lepiej wydać te pieniądze na remont dróg - uważa. W Małopolsce, oprócz Nowego Sącza, działają izby wytrzeźwień w Tarnowie i Krakowie. Władze obu miast traktują wydatki na ich utrzymanie jako zło konieczne. W Tarnowie chciano nawet zamknąć wytrzeźwialnię, ale zrezygnowano z tego pomysłu patrząc na przykład Lublina (tam izbę zlikwidowano i szybko otwarto na nowo, gdy się okazało, że nie ma co zrobić z pijanymi zgarnianymi z ulic). Nocleg w wytrzeźwialni w Krakowie kosztuje 250 zł. Połowa pensjonariuszy nie płaci

Władze Tarnowa narzekają jednak na niską ściągalność opłat za nocleg w wytrzeźwialni - oscyluje ona w granicach 30 proc. Podobny problem jest w Krakowie. Izba przy ul. Rozrywka przyjęła w ubiegłym roku ponad 11 tysięcy pijanych osób. Rekordzista korzystał z "gościny" w ośrodku aż 34 razy. Nocleg nie jest tani, bo kosztuje 250 złotych, niemal tyle, ile w dobrym hotelu. Warunki są niemal luksusowe: całodobowa opieka lekarza i terapeuty, łazienka, ogrzewanie podłogowe, a nawet...

kuloodporne szyby. To wszystko dla bezpieczeństwa pacjentów - zapewnia dyr. Elżbieta Damasiewicz Gudzowska. Niestety, należność za pobyt udaje się wyegzekwować jedynie od 56 proc. klientów. Krakowscy radni miejscy w ubiegłym roku również się zastanawiali, czy nie zamknąć izby. Tym bardziej że co roku wydaje się na nią kilka milionów zł. Takie miejsca to element represji poprzedniej władzy - mówi Paweł Bystrowski, radny Platformy Obywatelskiej, inicjator tego pomysłu. Działają sądy 24godzinne, więc osoby pod wpływem alkoholu powinny być osadzane w aresztach policyjnych, a następnie szybko sądzone - proponuje. Ostatecznie radni zamierzają podjąć pracę nad projektem, który zakłada nie likwidację, a prywatyzację placówki. Pomysł pojawił się jeszcze w ubiegłej kadencji. Teraz ma wreszcie szansę na realizację.

Inne miasta Małopolski rozwiązały problem pijanych w prostszy sposób. Wysyłają ich... do sąsiadów. Z Limanowej więc policja odwozi pijanych kilkadziesiąt kilometrów do izby w Nowym Sączu. Pijani z Małopolski zachodniej trzeźwieją natomiast na Śląsku. Z Oświęcimia pijanych wozi się do Tychów, natomiast delikwenci przyłapani na nadużywaniu alkoholu w Chrzanowie, Trzebini i Libiążu trafiają do izby wytrzeźwień w Jaworznie. - Nie ma innego wyjścia. Nie stać nas na własną izbę. Jeździmy z nietrzeźwymi na Śląsk i już - potwierdza nadkom. Dariusz Pogoda, naczelnik wydziału prewencji i ruchu drogowego w chrzanowskiej komendzie.

Józef Słowik

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)