Trwa ładowanie...
d1t4djx
06-03-2006 04:35

Pierwszy strażnik IV RP

Henryk Biegalski decyzją ministra
sprawiedliwości został właśnie szefem Centralnego Zarządu Służby
Więziennej - pisze "Gazeta Wyborcza". Nowy szef więziennictwa w stanie wojennym był szefem gdańskiego aresztu, gdzie doszło do krwawej
pacyfikację buntu więźniów politycznych. W wolnej Polsce
przyjaciel biskupów.

d1t4djx
d1t4djx

Lipiec 1982 r. Dzięki podsłuchom i więziennej agenturze SB dowiedziała się, że w gdańskim areszcie ma dojść do głodówki "politycznych". Postawiono na rozwiązanie siłowe. Naczelnik aresztu Henryk Biegalski wysłał do uspokajania więźniów trzystu funkcjonariuszy Służby Więziennej uzbrojonych w pałki i tarcze. Opornych wyciągali z cel, żądali, by jedli przygotowany posiłek. Odmowa oznaczała bezwzględne bicie - przypomina "Gazeta Wyborcza".

- To była krwawa jatka- mówi funkcjonariusz, który uczestniczył w tamtej akcji. - Krew bryzgała na podłogi i ściany. Wszystko przez to, że znalazło się kilku nadgorliwych funkcjonariuszy i zabrakło kogoś mądrego, kto by ich powstrzymał. Rannych ściągano na dół do łaźni i po obmyciu trafiali do ambulatorium. W całym areszcie było słychać krzyki bitych.

Dziś Biegalski mówi "Gazecie Wyborczej", że było to uzasadnione przeciwdziałanie "zakłócenia porządku w zakładzie".

Sprawa była poważna nawet jak na stan wojenny - śledztwo wszczęła Prokuratura Marynarki Wojennej w Gdyni. W 1983 r. je umorzyła ze względu na rozbieżności w wyjaśnieniach funkcjonariuszy. Decyzję o umorzeniu podważyła jednak Naczelna Prokuratura Wojskowa - i śledztwo kontynuowano. Ostatecznie sprawa zakończyła się niczym, bo podejrzanych funkcjonariuszy objęto amnestią.

d1t4djx

W 1986 r. Sąd Okręgowy w Gdańsku w procesie cywilnym przyznał odszkodowanie jednemu z najciężej pobitych. Przy okazji stwierdzono m.in., że fałszowano więzienną dokumentację lekarską pobitych - na papierze ich obrażenia były dużo lżejsze niż w rzeczywistości.

- Nie czuję się odpowiedzialny za tamtą sytuację, nie uczestniczyłem w tym osobiście- mówi "Gazecie Wyborczej" płk Biegalski. - Nie potrafię powiedzieć, dlaczego tak się stało, to były trudne czasy, dziś łatwo oceniać.

Wszystko zrzuca na podwładnych. - Winę ponosili konkretni ludzie oddelegowani do wykonania zadania. To doświadczenie uświadomiło mi, jak ważny jest odpowiedni dobór kadr- mówi. (PAP)

d1t4djx
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

WP Wiadomości na:

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d1t4djx
Więcej tematów

Pobieranie, zwielokrotnianie, przechowywanie lub jakiekolwiek inne wykorzystywanie treści dostępnych w niniejszym serwisie - bez względu na ich charakter i sposób wyrażenia (w szczególności lecz nie wyłącznie: słowne, słowno-muzyczne, muzyczne, audiowizualne, audialne, tekstowe, graficzne i zawarte w nich dane i informacje, bazy danych i zawarte w nich dane) oraz formę (np. literackie, publicystyczne, naukowe, kartograficzne, programy komputerowe, plastyczne, fotograficzne) wymaga uprzedniej i jednoznacznej zgody Wirtualna Polska Media Spółka Akcyjna z siedzibą w Warszawie, będącej właścicielem niniejszego serwisu, bez względu na sposób ich eksploracji i wykorzystaną metodę (manualną lub zautomatyzowaną technikę, w tym z użyciem programów uczenia maszynowego lub sztucznej inteligencji). Powyższe zastrzeżenie nie dotyczy wykorzystywania jedynie w celu ułatwienia ich wyszukiwania przez wyszukiwarki internetowe oraz korzystania w ramach stosunków umownych lub dozwolonego użytku określonego przez właściwe przepisy prawa.Szczegółowa treść dotycząca niniejszego zastrzeżenia znajduje siętutaj