Pierwszy Boeing na Lublinku
Nowy terminal pasażerski Lublinka, oddany do użytku zaledwie dzień wcześniej, pękał w szwach już przed pojawieniem się boeinga na niebie. Przybywających witano szampanem. Odprawa biletowa pierwszych 180 odlatujących do Londynu pasażerów zaczęła się już o godz. 9. Jedni wybierali się do rodziny, inni do pracy, a niektórzy dopiero w jej poszukiwaniu. Dla wielu będzie to pierwsza w życiu podróż samolotem.
- Lecimy poszukać szczęścia. Jak znajdziemy zajęcie to nieprędko wrócimy – zapowiadał Łukasz Gała z Pabianic, któremu w wyprawie do Wielkiej Brytanii towarzyszył kolega Tomasz Szer.
Odlatujący i odprowadzający mieszali się z tymi, którzy przyjechali na lotnisko, by powitać przylatujących z Londynu. Między nimi przeciskali się ci, którzy przyszli na Lublinek tylko po to, żeby zwiedzić terminal i zobaczyć boeinga.
Ponad tysiącoosobowy tłum zgromadził się przed terminalem, skąd roztacza się dobry widok na pas startowy. Ludzi zjechało się na lotnisko tyle, że parking przed portem nie był w stanie pomieścić aut wszystkich gości. Samochody stawiano więc na każdym skrawku wolnej przestrzeni. Zwiedzający lotnisko wytykali wady terminalu.
– Oznakowanie dojazdu jest fatalne! – narzekała Małgorzata Kowalczyk. – Przyjechaliśmy po syna. Jesteśmy z Aleksandrowa, znamy miasto, a i tak prawie zabłądziliśmy.
Ku zaskoczeniu wszystkich boeing 737 z logo Ryanair pojawił się nad Lublinkiem ze sporym wyprzedzeniem. Spodziewano się go dopiero o 9.45, a wylądował pół godziny wcześniej. Gdy tylko dokołował w pobliże terminalu, wyjście z hali przylotów obstąpili czekający na przybyszów z Londynu. Trochę się niecierpliwili, bo odprawa się przeciągała.
– Organizacja chyba jeszcze nieco kuleje, ale to pierwszy dzień. Z czasem będzie lepiej. Najważniejsze, że Łódź otworzyła się na świat – powiedziała Elżbieta Burska, która przyjechała po syna.
Pierwszych podróżnych z Londynu witano w błysku fleszy fotoreporterów lampkami szampana i gorącymi uściskami.
– Przylecieliśmy prosto do Łodzi. To niewiarygodne! Nie trzeba się już tłuc pociągiem z Warszawy. Nie spodziewałem się, że tego doczekam – cieszył się Andrzej Frątczak, który wraz z żoną Ireną przyleciał z wizytą do rodziny. – Mieszkamy w Londynie, ale oboje jesteśmy z Łodzi. Teraz przyjechaliśmy na tydzień, ale skoro mamy samolot prosto do domu, będziemy wpadać na weekendy.
Pierwszym samolotem przyleciało na Lublinek wielu pracujących w Londynie łodzian.
– Zupełnie przypadkiem kupiliśmy bilet na pierwszy lot. Dzięki temu połączeniu będziemy częściej bywać w domu. To kapitalnie! – nie kryli radości Dorota Niedzielska i Krzysztof Bartoszewski.
Z udanego lądowania i tłumu podróżnych cieszył się też Leszek Krawczyk, prezes spółki zarządzającej lotniskiem. Tym bardziej, że inauguracja połączenia Łódź – Londyn wypadła równo dwa lata po tym jak objął to stanowisko.
– Dwa lata starań, ale w końcu się udało. Szczęście, że samolot przyleciał wcześniej, bo dzięki temu mieliśmy więcej czasu na odprawy przylatujących i odlatujących. Był tylko mały problem z bagażami. Podróżni powinni je odbierać z taśmociągu, który będziemy mieli dopiero za trzy tygodnie. Na razie walizki wykładamy więc w hali przylotów ręcznie i dlatego odprawa trochę się ciągnęła – przyznał szef lotniska.
Gdy wszyscy odlatujący zasiedli już w samolocie, maszyna odjechała na koniec pasa startowego, a potem z rykiem silników wzniosła się w powietrze. Tłum przed terminalem znów bił brawo.
– Uf, poleciał bezpiecznie – uspokajała się Ewelina Barankiewicz, która wyprawiła w drogę do Londynu męża. – Dolecę do niego na święta. Bilet już kupiłam.