Piekło w likwidacji
To, co było w budowlance, to drobiazg w
porównaniu z tym, co działo się u nas. Teraz się uspokoiło, ale
zdarzały się różne historie, np. podpalenie nauczycielki podczas
lekcji, czy zdjęcie prowadzącej lekcję spódnicy - wspominają
wychowawcy z Pogotowia Opiekuńczego w Toruniu - pisze gazeta
Pomorza i Kujaw "Nowości".
Gazeta przypomina, że kilka dni temu szef placówki złożył rezygnację, ujawniła też w "Nowościach" plany jej likwidacji. Niestety o sytuacji w pogotowiu niewiele osób chce mówić.
"Ludzie są zastraszeni, boją się, że stracą pracę, dlatego nie będą oficjalnie się wypowiadać. Te wszystkie sprawy były tuszowane. Nie chcieli ich ujawniać nawet sami poszkodowani" - mówią informatorzy "Nowości".
Według informacji uzyskanych przez "Nowości", grzeczne dzieci tu prawie nigdy nie trafiały. Natomiast wychowawcy pamiętają schizofreników, ekipę uzależnionych i "biorących" narkomanów, czternastoletnie prostytutki. Nadal, choć rzadziej, zdarzają się "wąchacze", na porządku dziennym są ucieczki, bójki, wyzwiska.
Nie chciał rozmawiać Dyrektor Pogotowia Opiekuńczego w Toruniu Jarosław Bochenek, który złożył w środę rezygnację z funkcji. Prezydent Michał Zaleski przyjął jego dymisję, a obowiązki szefa placówki powierzył dotychczasowej zastępczyni Danucie Orzechowskiej. Pogotowie prawdopodobnie zostanie i tak niedługo zlikwidowane. Taki wniosek został już złożony u wojewody.