Perfumy dla mistrza
Kiedy otwierano wystawę Mendiniego w Muzeum
Narodowym w Poznaniu i w Starym Browarze, nikt nie podejrzewał, że
artysta zażąda zapłaty nawet za rajstopy i szminki, które kupiły w
Poznaniu pracownice jego atelier, informuje "Gazeta Poznańska".
14.10.2005 | aktual.: 14.10.2005 09:17
Wystawa, uroczyście otwierana 30 kwietnia 2004 r., była w Europie Wschodniej największą ekspozycją prac tego wybitnego designera i architekta, a także jego brata. Sam Alessandro Mendini był z niej zadowolony, nie krył także zachwytów wobec Starego Browaru i jego właścicielki, Grażyny Kulczyk, która pokrywała większość kosztów związanych z jego pobytem.
Niedługo po zakończeniu wystawy zaczęły przychodzić do Starego Browaru z Atelier Mendiniego kolejne faktury do zapłacenia. - Płaciliśmy je, choć przekraczały wspólnie uzgodnione kwoty, opowiada Dominika Kulczyk-Lubomirska, dyrektor PR Stary Browar. - Uznaliśmy, że artysta o tak wielkim autorytecie z pewnością nie pozwoli sobie na przesłanie faktur, które nie dotyczą bezpośrednio kosztów związanych z zorganizowaniem ekspozycji.
Okazało się, że sumy zapłacone przez Kulczyków za wystawę Mendiniego dwukrotnie przekroczyły uzgodnione koszty. Fundacja postanowiła więc przyjrzeć się dokładnie rachunkom wyszczególniony w ostatniej fakturze i wtedy okazało się, że zażądano zapłaty także za... papierosy, alkohol, perfumy, a nawet szminki i rajstopy.
- Zostaliśmy potraktowani w sposób nieelegancki, mówi Dominika Kulczyk-Lubomirska. - Suma, którą dodatkowo mamy zapłacić, to przeliczając na obiady w szkole dla dzieci - około dziesięciu tysięcy porcji. Próbowaliśmy ze stroną włoska podjąć dialog, niestety, bezskutecznie.
Włoska strona nie odpowiada na większość pism. Atelier artysty ma podobno spore kłopoty finansowe i być może kolejne faktury przesyłane na adres Starego Browaru mają pomóc w załataniu dziury budżetowej, konkluduje "Gazeta Poznańska".