PolskaPedofil z twarzą społecznika

Pedofil z twarzą społecznika

Szesnaście zarzutów i co najmniej
szesnaścioro skrzywdzonych dzieci. To plon "zajęć świetlicowych"
prowadzonych przez Romana Sz. ze Swarzędza. Wkrótce do
poznańskiego sądu trafi akt oskarżenia w tej sprawie, informuje
"Gazeta Poznańska".

Zarzuty stawiane 37-letniemu tapicerowi Romanowi Sz. przez Prokuraturę Rejonową Poznań-Wilda sięgają 2000 roku. Był znanym w Swarzędzu działaczem społecznym. W swoim zakładzie postanowił prowadzić zajęcia dla młodzieży. Odwiedzało go mnóstwo dzieci. Mogły pograć w ping-ponga, w karty, w szachy czy pobawić się na komputerze. Wielu podopiecznych wyjeżdżało też na organizowane przez niego biwaki.

Prokurator i policjanci z Komisariatu Kolejowego w Poznaniu w trakcie tego bardzo trudnego i prowadzonego w tajemnicy śledztwa coraz szerzej otwierali oczy ze zdumienia. Opisana przez dzieci świetlica zaczęła się jawić jako erotyczna szkółka dla nieletnich.

Mężczyzna wciągał dzieci w swoje pedofilskie zabawy stopniowo. Najmłodsze miały 13-14 lat. W świetlicy można było obejrzeć czasopisma pornograficzne, porozmawiać o intymnych doświadczeniach. Ci, którzy nie wykazywali oporu, przechodzili do kolejnych kręgów wtajemniczenia - oglądali wspólnie z Sz. filmy pornograficzne, pili serwowany przez niego alkohol. Grali też w gry erotyczne w rodzaju rozbieranego pokera. Nie tylko pozbywali się odzieży, ale wykonywali też różne czynności seksualne. Później przychodził czas na wzajemną masturbację.

Sz. nie faworyzował ani dziewcząt, ani chłopców. Był biseksualny. Prokuratura zarzuca mu też nakłanianie dzieci do odbywania stosunków seksualnych między sobą. Miał nie tylko oglądać takie akty, ale również instruować w trakcie, jak to mają robić.

Najbardziej niewiarygodne wydaje się to, że przez tyle lat nikt o niczym nie wiedział, nikt nie interweniował. Jak to możliwe, że dzieci nie tylko odwiedzały świetlicę Romana Sz., ale wyjeżdżały z nim na wakacje? Kto obdarzył pełnym zaufaniem człowieka, którzy przez lata wykorzystywał dzieci? Na te pytania odpowiedzi trzeba będzie jeszcze poszukać, pisze "Gazeta Poznańska".

Roman Sz. nadal cieszy się sympatią wielu osób. 37-letni kawaler, mieszkający wcześniej z rodzicami, obecnie przebywa w areszcie śledczym. Grozi mu do 12 lat więzienia. (PAP)

Źródło artykułu:PAP

Wybrane dla Ciebie

Komentarze (0)