Pan od umorzeń
Inowrocławski prokurator Mirosław Cieślak od
półtora roku powinien mieć postawionych dwanaście zarzutów, m.in.
dotyczących umarzania śledztw za łapówki. Policja ma nagrania
rozmów, podczas których Cieślak obiecuje załatwienie sprawy, a
potem żąda "Stówy". Ale sąd dyscyplinarny dla prokuratorów nie
uchyla mu immunitetu i zarzuty zaczynają się przedawniać - pisze
"Gazeta Wyborcza".
23.07.2003 | aktual.: 23.07.2003 07:01
"Mamy niezbite dowody, że Cieślak ukręcał łeb sprawom i brał za to pieniądze"- powiedział "Gazecie" anonimowo jej informator z Prokuratury Apelacyjnej w Lublinie, która badała sprawę inowrocławskiego oskarżyciela. "Podsłuchiwaliśmy rozmowy telefoniczne Cieślaka z "inwestorami". Prokurator dokładnie informuje podejrzanych, w jaki sposób można załatwić sprawę. I tak się dzieje.
Po umorzeniu, które następuje tak, jak obiecał Cieślak, on sam nęka telefonami "interesantów". Mamy nagranie, w którym domaga się "stówy". Chodzi zapewne o sto tysięcy złotych, bo sprawa dotyczyła przekrętów na ponad milin - podkreśla "Gazeta Wyborcza".
Więcej: Gazeta Wyborcza - Pan od umorzeń