Według gazety dyrektorom szkół podsuwa się do akceptacji dokument, którego podpisanie jest sprzeczne z prawem oświatowym, prywatnością oraz interesem nauczycieli i bezpieczeństwem tak szkoły, jak i dzieci.
Żąda się w nim - pisze dziennik - podania adresu (ulica, miejscowość, kod pocztowy), numerów faksu i telefonu, e-maila szkoły, nazwiska "osoby odpowiedzialnej za kontakt z fundacją", jej telefonu, e-maila, oraz takich samych danych dwóch kolejnych nauczycieli zgłoszonych do realizacji w szkole "programu ratowania".
Jak można przedłożyć dyrektorowi do podpisania tekst bez przedstawienia zgody kuratora czy ministerstwa edukacji, a także rady pedagogicznej szkoły i rodziców? - zastanawia się "Nasz Dziennik". (PAP)