PolskaOliwia cudem przeżyła upadek

Oliwia cudem przeżyła upadek


W czwartek wieczór, między godz. 20.30 a 21, w mieszkaniu na pierwszym piętrze przy ulicy Świdra 10 w Chorzowie zajadle kłóciła się 46-letnia Ilona N. i 50-letni Jan Sz. Po chwili jedna z tych osób, prawdopodobnie mężczyzna, wyrzuciła przez okno półtoraroczną Oliwię, wnuczkę Ilony N.

Na szczęście dziewczynka upadła na deski i wykładzinę, którymi okryto wsyp na węgiel. To ocaliło jej życie. Gdyby dziecko wylądowało na bruku, najprawdopodobniej by zginęło. Ilona N., babcia dziecka, pod nieobecność swojej córki, opiekowała się wnuczką. Zabrała małą na spacer i - jak się okazało - feralną towarzyską wizytę do 50-letniego Jana Sz. Ludzie mówią, że Jan Sz. i Ilona N. znali się od 30 lat.

- Często tu przychodziła, czasami nawet zostawała u niego przez kilka dni, bo wspólnie popijali. Mieszkała gdzieś na Rymera w Chorzowie, ona nic by złego dziecku nie zrobiła - powiedzieli nam sąsiedzi domniemanego sprawcy obrażeń dziecka.

Czwartkowe spotkanie było mocno zakrapiane alkoholem. Między przyjaciółmi doszło do rękoczynów. Sąsiedzi słyszeli podniesione głosy, ale nie było to dla nich zaskoczeniem. Za podniszczonymi drzwiami mieszkania numer 5 na pierwszym piętrze starej kamienicy często dochodziło do awantur. Bywało, że przez okno wylatywały różne przedmioty, m.in. materace. Ale nikt nie przy puszczał, że w pijackim amoku ktoś zdecyduje się wyrzucić dziecko.

- Dziecko upadło tuż pod oknem Piotra, jego żona kazała mu iść zobaczyć co się stało, bo wydawało się jej, że to kot rozpaczliwie miauczy - opowiada Wioletta Błaszczak, która mieszka na parterze brzydkiej kamienicy, w której doszło do dramatu.

Lokatorzy z mieszkań na parterze udzielili dziecku natychmiastowej pomocy. Okryli maleństwo kocami, wezwali pogotowie i policję. Pięciu młodych mężczyzn, przechodzących ulicą widziało, z którego okna wyrzucona została Oliwia. Wpadli do kamienicy, zatrzymali próbującego uciec Jana Sz. i przytrzymali do przyjazdu policji. - Para uczestników libacji miała poranione ręce i twarze, nie można się było z nimi porozumieć - mówi podinsp. Teresa Usarek-Konopka z Komendy Miejskiej Policji w Chorzowie.

W krwi mężczyzny stwierdzono 2,49 promila alkoholu. Wynik badania jego towarzyszki do wczorajszego popołudnia nie był znany. - Chcielibyśmy tę sprawę przekazać w sobotę do sądu, przesłuchujemy wielu ludzi, musimy bezspornie ustalić, ile osób faktycznie przebywało w mieszkaniu i kto wyrzucił dziecko przez okno - zapewniła nas podinsp. Usarek-Konopka.

To nie był nieszczęśliwy wypadek. Czy prokurator zakwalifikuje wyrzucenie dziecka przez okno jako usiłowanie zabójstwa? Tego na tym etapie postępowania nie można przewidzieć. Jedno jest pewne - mała Oliwia spędzi wiele dni w szpitalu.

Rodzice poszkodowanego dziecka sami zgłosili się na policję, powiadomieni o nieszczęściu przez swoich sąsiadów. Jak nam powiedział Adam Jachimczak z Biura Prasowego Komendy Wojewódzkiej Policji w Katowicach, utrzymują się oni z handlu na giełdzie na Pukowcu. Wstają o świcie i wracają w nocy. Byli przekonani, że córeczka jest u babci.

Jolanta Talarczyk

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)