PolskaOfiary pod napięciem

Ofiary pod napięciem

"Gazeta Krakowska" podaje, że tak czarnej
serii wypadków nie było jeszcze w historii Zakładu Energetycznego
w Tarnowie. W ciągu niespełna miesiąca doszło do kilku porażeń
prądem, będących skutkiem lekkomyślności, głupoty i lekceważenia
zasad bezpieczeństwa.

25.07.2005 | aktual.: 25.07.2005 08:49

Ofiarami często są dzieci. W pierwszych dniach lipca w okolicach Brzeska kilkunastoletni chłopiec próbował wejść na słup energetyczny. Został porażony prądem i poparzony. Trafił do szpitala - informuje dziennik.

W minioną środę w Pustkowie koło Dębicy dwaj bracia: 12-letni Zbyszek i dwa lata od niego starszy Józek - jak czytamy w "Gazecie Krakowskiej" - za obiekt zabaw także obrali sobie słup linii wysokiego napięcia. "I to naprawdę wysokiego, bo przesyłającego 30 tys. woltów, podczas gdy w domowym gniazdku jest 230 woltów" - podkreśla w rozmowie z "Gazetą Krakowską" rzeczniczka tarnowskiego Zakładu Energetycznego Beata Boryczko.

Młodszy z chłopców wdrapał się prawie na szczyt 15-metrowego słupa. Gdy dotknął transformatora, poraził go prąd. Dziecko spadło na ziemię. Chłopak ocknął się po kilku minutach, na rękach przerażonego brata. Obecnie dochodzi do siebie w Szpitalu Wojewódzkim w Rzeszowie. Kontakt z wysokim napięciem i upadek z 15 metrów mógł przypłacić życiem - ostrzega dziennik.

Wypadkom ulegają także dorośli. W ubiegłym tygodniu w Olesnie, dokładnie pod linią wysokiego napięcia dwóch mężczyzn wierciło studnię. Podczas jej pogłębiania zahaczyli długą, metalową rurką o przewody. Obaj zostali porażeni. Wskutek wypadku i powstałej awarii mieszkańcy Olesna, Wielopola, Oleśnicy, Zalipia i wielu innych miejscowości przez półtorej godziny nie mieli w domach prądu - informuje "Gazeta Krakowska".

Co najmniej poparzeniem zakończyło się włamanie do stacji energetycznej w Tarnowie przy ulicy Czerwonej. Nieznani na razie sprawcy weszli do pomieszczenia, w którym pracują urządzenia pod napięciem sześciu tys. woltów i wrzucili na transformator metalowy drążek. Energetycy do dziś nie potrafią wytłumaczyć, w jaki sposób udało im się uniknąć śmiertelnego porażenia - pisze gazeta.(PAP)

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)