Odwalili śledztwo
Mąż zlecił moje zabójstwo. Jechała ekipa,
żeby mnie zgwałcić, zamordować i zakopać w lesie. A prokurator nie
zrobił nic - opowiada Aneta. Po interwencji dziennikarzy
prokuratura przyznaje: popełniliśmy poważny błąd - podaje "Gazeta
Wyborcza".
Kiedy Aneta wychodziła za Marka, miała 19 lat, on był trzy lata starszy. "Przystojny, z dobrej rodziny, opiekuńczy. Rodzice byli nim wprost zachwyceni. Rok później urodziła nam się córeczka"- opowiada dziewczyna. W małżeństwie zaczęło zgrzytać. Gdy Aneta zaczęła mówić o rozwodzie, mąż dostawał ataków szału, bił ją i groził śmiercią. Dziewczyna z dzieckiem wróciła do rodziców. Maj 2002 r. Aneta z córeczką odpoczywa na działce pod Łodzią. Przyjeżdża Marek - pisze gazeta.
Aneta: "Marek złapał mnie, zabrał klucze, dokumenty i komórkę. Wyciągnął na zewnątrz i zaczął katować. Po jakimś czasie przerwał bicie i zadzwonił gdzieś przez komórkę. Później powiedział: 'Już jedzie ekipa. Dziesięciu w dwóch samochodach. Zgwałcą cię, zabiją i zakopią w lesie'. Po pewnym czasie Marek zmienia zdanie. Dzwoni kolejny raz, próbuje odwołać ekipę. Idzie mu opornie, koledzy są wściekli. Jak wykrzykuje Anecie, nie chcą rezygnować. Żądają teraz podwójnej stawki za fatygę, bo już są w drodze" - opisuje dziennik.
W doniesieniu o przestępstwie do prokuratury Aneta opisuje konflikty w małżeństwie. Prokuratura Rejonowa w Zgierzu kieruje do sądu akt oskarżenia. Prowadzący śledztwo prokurator uspokaja Anetę, że jej mąż na pewno trafi do więzienia - podaje gazeta.
Marek nie został oskarżony o zlecenie zabójstwa żony. Prokurator nie oskarżył Marka nawet o grożenie żonie na działce śmiercią. Skoncentrował się jedynie na pobiciu kobiety, w akt oskarżenia "wrzucił też" dwukrotne grożenie żonie podczas wcześniejszych konfliktów rodzinnych. Szefowie Prokuratury Okręgowej w Łodzi (podlega mu zgierska prokuratura) nie pozwolili prowadzącemu śledztwo w tej sprawie na rozmowę z dziennikarzami - pisze "Gazeta Wyborcza".
"Można mówić o błędnym rozumowaniu prokuratora i spłyceniu przez niego postępowania" - przyznaje Krzysztof Kopania, rzecznik prokuratury okręgowej. "Popełniliśmy poważny błąd. Trzeba zweryfikować wszystkie niewyjaśnione wcześniej wątki. Jeśli pozwolą na to dowody, skierujemy do sądu jeszcze jeden akt oskarżenia - o zlecenie zabójstwa albo o grożenie żonie zgwałceniem i śmiercią". Kopania nie chciał powiedzieć, czy i jakie konsekwencje zostaną wyciągnięte wobec prokuratora ze Zgierza - pisze "Gazeta Wyborcza". (PAP)