Odjazd "na wisielca"
Dzieci i młodzież, które szukają
narkotycznego odjazdu, ale nie mają pieniędzy, stosują makabryczny
sposób - na chwilę się wieszają, twierdzi "Życie Warszawy".
O sprawie zrobiło się głośno, gdy dwa tygodnie temu grupa
poszukiwawcza znalazła Daltona Eby z Boise w Idaho w USA.
27.07.2005 | aktual.: 27.07.2005 07:22
Dziesięciolatek wisiał na gałęzi. Nie żył od wielu godzin. - Podczas śledztwa ustaliliśmy, że wśród młodzieży powszechnie znana jest "zabawa w odlot na omdlenie" - ujawniło w specjalnym oświadczeniu biuro szeryfa okręgu Fremont.
Jak się okazuje, ten sposób zmiany stanu świadomości jest znany także w Polsce, pisze "Życie Warszawy". - Nie na szeroką skalę, ale mieliśmy sygnały, że do takich przypadków dochodzi. Szczególnie wśród młodzieży z marginesu społecznego, mówi Ryszard Feldman, szef stołecznego ośrodka zatruć w Szpitalu Praskim w Warszawie.
Feldman przypomina, że krótkotrwałe odcięcie dostępu tlenu do organizmu wyzwala reakcję obronną, w wyniku której mózg zaczyna produkować w dużych ilościach endorfiny, czyli wytwarzany naturalnie narkotyk przypominający w działaniu opiaty, takie jak morfina.
- Stąd wynika uczucie błogości i krótkotrwały "odjazd" - tłumaczy Feldman. Podkreśla jednak, że taka zabawa może łatwo skończyć się śmiercią. (PAP)