PolskaOdjazd na Przystanku

Odjazd na Przystanku

Występami zespołów KSU, Die Toten Hosen i
grupy Lao Che zakończył się ok. 3 nad ranem w sobotę pierwszy
dzień koncertów XI Przystanku Woodstock, odbywającego się w
Kostrzynie nad Odrą (Lubuskie).

06.08.2005 | aktual.: 06.08.2005 08:41

Szczególny aplauz publiczności wzbudził elektryzujący występ niemieckiej grupy Die Toten Hosen, która na Woodstocku pojawiła się drugi raz. Muzycy rozpoczęli koncert od "Kalinki", potem zaśpiewali swoje wielkie przeboje. Mimo że występ rozpoczął się po północy, wiwatujący tłum znalazł siłę na tańce, podskoki i wymachiwanie flagami.

Wcześniej wystąpiły legendy polskiego rocka - zespół Moskwa i KSU.

Od festiwalu w Jarocinie, na którym śpiewaliśmy swoje przeboje, minęło 20 lat, a tamte teksty są ciągle aktualne, mało tego, można nawet powiedzieć, że z biegiem czasu są coraz aktualniejsze - mówili na konferencji prasowej muzycy zespołu Moskwa. Zapowiedzieli wydanie płyty ze swoimi największymi przebojami i nowymi utworami.

Wokalista Die Toten Hosen przywitał publiczność słowami Dobry Wieczór Polska. Potem nastąpił energiczny rock, który większość zgromadzonej wokół sceny publiczności postawił na nogi. Koncert był rewelacyjny. Sam jestem poruszony tym, co tu się stało - powiedział o występie Niemców Jurek Owsiak.

Niestety, ten występ nie został nagrany. Nie mamy dźwięku, bo technicy zespołu celowo wypięli wtyczki z aparatury nagrywającej - żalił się na scenie Jurek Owsiak.

Niespodzianką po Die Toten Hosen był krótki występ orkiestry smyczkowej "Kostrinella", grającej muzykę poważną. To tylko zapowiedź tego, co zespół przedstawi drugiego dnia - powiedział Krzysztof Dobies z biura Przystanku Woodstock.

Na zakończenie pierwszego dnia koncertów wystąpiła polska grupa Lao Che. Jej utworów przystankowicze słuchali w deszczu.

Zespół Lao Che powstał w 1999 roku i pochodzi z Płocka. Grupa zasłynęła ostatnią płytą, na której śpiewa o Powstaniu Warszawskim. Jak mówili dziennikarzom muzycy, ich utwory stanowią rodzaj patriotycznego wezwania. Chodzi o to, żeby się skonsolidować, tak jak to było w czasie powstania - wyjaśniali członkowie Lao Che.

Zapowiadając ostatnie występy, Jurek Owsiak mówił niemal całkowicie zachrypniętym głosem. Po zejściu ze sceny Lao Che, publiczność powoli rozeszła się, nie mogąc doczekać się kolejnych bisów.

Zobacz także
Komentarze (0)