Oddał życie, ratując sąsiadkę
Dramat rozegrał się wczoraj około 16.00 w Kędzierzynie - Koźlu. Piotr Żytki wraz z żoną był na ogródku z tyłu kamienicy przy ul. Matejki 25. W pewnym momencie oboje zauważyli kłęby dymu wydobywające się z mieszkania na pierwszym piętrze. W środku była 82-letnia pani Magdalena. Z każdą minutą dymu było coraz więcej.
13.06.2006 | aktual.: 13.06.2006 02:03
- Starsza kobieta pozostawiła coś na kuchence i poszła do innego pomieszczenia- mówi komisarz Włodzimierz Kominek, rzecznik policji w Kędzierzynie-Koźlu. Sąsiedzi mówią, że kobieta ma problemy ze słuchem i słaby wzrok. - Przez długi czas prawdopodobnie nie zdawała sobie sprawy z zagrożenia - dodaje komisarz Kominek.
Mieszkańcy kamienicy, widząc jęzory ognia wydobywające się z mieszkania staruszki, postanowili wezwać straż pożarną. Piotr Żytki postanowił jednak działać. Bez zastanowienia ruszył ratować wiekową sąsiadkę, mieszkającą bezpośrednio nad nim. Chwilę wcześniej kobieta spostrzegła pożar i zaczęła rozpaczliwie wzywać pomocy.
Niestety, za swe bohaterstwo Piotr Żytki zapłacił najwyższą cenę.- Mieszkanie pani Magdaleny było wyłożone panelami z tworzywa sztucznego. Dymu i trujących gazów kłębiło się tam co niemiara - mówi Julia Marut. Mimo to Piotr Żytki zdołał wedrzeć się do środka i wyprowadzić sąsiadkę.
- Wybawca kobiety kilkakrotnie się zatoczył, zamroczony toksycznymi gazami z płonących paneli i mebli. Po chwili stracił przytomność.- Lekarze zaczęli go reanimować. Zaraz potem karetka zabrała Piotra do szpitala - mówi Julia Marut.
Tam okazało się, że Piotr Żytki uległ śmiertelnemu zatruciu. Nie udało się go uratować. Zmarł kilkadziesiąt minut po swym bohaterskim czynie. Pozostawił żonę i dwie córki. Więcej: rel="nofollow">Nowa Trybuna Opolskaa>