Od słowa do pięści

Były minister zdrowia Mariusz Łapiński najpierw próbował walczyć z dziennikarzami na słowa. Teraz nasyła na nich partyjnych osiłków? - pyta "SuperExpress". Młodzi aktywiści SLD niewiele się różnią od gangsterów - zauważa dziennik. W piątek zaatakowali fotoreportera "Newsweeka", gdy próbował zrobić zdjęcia b. ministrowi zdrowia Mariuszowi Łapińskiemu i jego najbliższym współpracownikom.

02.06.2003 06:31

"Głupio włączyli się w wojnę z mediami, którą prowadzi Łapiński. Być może chcieli, żeby ktoś ich zauważył i docenił "- zastanawiają się działacze Sojuszu. - "To byli spokojni młodzi ludzie. Co im do głowy strzeliło?" - dziwi Piotr Guział, szef warszawskiego koła Sojuszu Młodej Lewicy Demokratycznej. - "Byli po jednym piwku, słońce mocno grzało i coś głupiego im do głowy strzeliło" - dodaje.

W piątek fotoreporter tygodnika "Newsweek Polska" chciał zrobić zdjęcie Mariusza Łapińskiego (b. ministra zdrowia, obecnie szefa SLD na Mazowszu), Aleksandra Naumana (b. szefa Narodowego Funduszu Zdrowia), Waldemara Deszczyńskiego (b. szefa gabinetu politycznego Łapińskiego) oraz Małgorzaty Kazubowskiej (konkubina Naumana, pracuje w firmie Deszczyńskiego). Cała czwórka siedziała w restauracji przy siedzibie SLD przy ul. Rozbrat w Warszawie. Towarzystwo to jest od kilku tygodni szczególnie interesujące dla dziennikarzy ze względu na podejrzenia korupcyjne. Fakt, że ktoś uwiecznia spotkanie, nie spodobał się ani byłemu ministrowi zdrowia, ani jego współpracownikom. " Pan Nauman kazał mi "spier...ać" - opowiada Adam Tuchliński, fotoreporter "Newsweeka".

Gdy dziennikarz wychodził z restauracji, z grupki młodych działaczy SLD, pijących piwo przy sąsiednim stoliku, poderwały się dwie osoby. Obydwaj nie do końca rozumieli, o co chodziło, ponieważ "odpoczywali" po czwartkowej imprezie. Jednak pobiegli za fotoreporterem, przewrócili go i próbowali wyrwać mu aparat fotograficzny. Fotoreportera napadli Krzysztof nazywany Minimetrem i Marcin zwany Emilem. " Obydwaj to wieloletni, ale szeregowi działacze" - mówi Guział. "Minimetr" tak mało się wyróżniał, że nawet przełożony nie pamięta, jak się nazywa. "Chyba ma na imię Krzysztof, ale nazwiska nie pamiętam" - przyznaje zakłopotany Guział. Bardziej znany w środowisku był "Emil", czyli Marcin D. Ten działacz Sojuszu Młodej Lewicy (druga młodzieżówka SLD) prowadził nawet jako konferansjer jedno ze spotkań władz SLD z aktywem z terenu - czytamy w "Super Expresie".

Jak na razie policji nie udało się ustalić sprawców napaści na fotoreportera. "Przesłuchaliśmy pokrzywdzonego i trzech innych świadków" - mówią policjanci z komendy na warszawskim Śródmieściu, którzy prowadzą dochodzenie w tej sprawie. Ci świadkowie to przypadkowe osoby, które widziały zdarzenie.

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)