Obrońca praw człowieka czy agent reżimu?

Dysydent kategorycznie odrzucił takie twierdzenia. Także część obserwatorów sądzi, że książka, wydana przez dwóch prorządowych dziennikarzy, stanowi część kampanii, której celem jest zdyskredytowanie opozycji.

W książce, zatytułowanej "El Camajan" ("Kameleon"), mowa jest, iż Sanchez od 1997 r. był informatorem Castro i za swe "zasługi" w tej dziedzinie został odznaczony przez szefa wywiadu wewnętrznego. W publikacji zamieszczono zdjęcia, na których pułkownik służb specjalnych wręcza Sanchezowi odznaczenie, za które dysydent dziękuje, obejmując go i wznosząc toast. Na innym zdjęciu przekazuje papiery, otrzymując w zamian butelkę alkoholu.

Sanchez - jak twierdzą autorzy publikacji - miał przede wszystkim dostarczać rządowi informacji na temat działań opozycji a także przebywających w kraju cudzoziemców, w tym też zagranicznych dziennikarzy. Zdaniem autorów książki - Arleen Rodriguez i Lazaro Barredo - dzięki Sanchezowi władze były w stanie zidentyfikować kilku amerykańskich agentów. W wywiadzie Sanchez pracował jako "Juana" bądź "Eduardo".

Sanchez przyznał, że "pozostawał w kontakcie" z agentami rządu, jednakże nie był kolaborantem. Celem kontaktów była obrona członków opozycji, zatrzymywanych przez władze. "Występowałem przeciwko temu reżimowi przez 35 lat - moje własne losy zaprzeczają tego rodzaju manipulacji. To jedno wielkie kłamstwo" - powiedział Sanchez. Zapytany o zamieszczone w książce zdjęcia, powiedział jednak, że nie pamięta tych okazji.

59-letni Sanchez - były profesor filozofii marksistowskiej, w latach 1980. spędził trzy lata w kubańskim więzieniu. Jest współzałożycielem - w 1987 r. - Kubańskiej Komisji ds.Praw Człowieka i Pojednania Narodowego.