Obóz pracy w Elblągu
Życie Warszawy" pisze o elbląskiej firmie, w której ludzie pracowali w tak strasznych warunkach, że kontrolerzy Państwowej Inspekcji Pracy nie mogli uwierzyć, iż takie rzeczy dzieją się w Polsce.
Firma prowadzona od 2004 roku przez małżeństwo z Elbląga produkuje obudowy elektrowni wiatrowych. Kontrola Państwowej Inspekcji Pracy wykazała, że w przedsiębiorstwie łamane są wszelkie prawa pracownicze.
"Takich warunków w Polsce jeszcze nie widzieliśmy" - mówili po wejściu do zakładu kontrolerzy. Najpierw okazało się, że w całym dużym zakładzie nikt nie pracował legalnie. Od robotnika do kierownika wszyscy byli zatrudnieni na czarno.
Zatrudnieni pracowali przez siedem dni w tygodniu po 20 godzin dziennie. Dostawali za to wynagrodzenie, które najczęściej nie przekraczało 700 zł miesięcznie - podaje dziennik.
Warunki pracy były tragiczne. Pomimo oparów z acetonu i żywicy oraz wszechobecnego pyłu, nie było w halach produkcyjnych żadnej wentylacji. Ci, którzy chcieli utrzymać pracę, a nie byli w stanie dojeżdżać do niej z domu, musieli spać na betonowej podłodze. Nikt nie protestował.
Po inspekcji PIP właścicielom wytoczono proces. Wczoraj w Elblągu miała się odbyć pierwsza rozprawa. Jednak z powodu zwolnień lekarskich oskarżonych została odroczona - czytamy w "Życiu Warszawy".(PAP)
Więcej: Życie Warszawy - Obóz w Elblągu