Obnażali się przed kolegą sprzed ołtarza
Jeden z lektorów z parafii św. Kazimierza w Nowym Sączu bardzo źle będzie wspominał zimowy wyjazd do Tylicza. Bicie, obnażanie się przed nim kolegów, dosypywanie środków przeczyszczających do jedzenia... Jak mówi – koledzy sprzed ołtarza zafundowali mu takie atrakcje, że sprawa będzie rozpatrywana przez sąd rodzinny.
05.04.2007 | aktual.: 05.04.2007 09:59
Z wycieczki wrócił sam
Gdy syn zadzwonił z zimowych ferii do domu, od razu wiedziałam, że coś się stało. Za dobrze go znam. Głos w słuchawce łamał się nienaturalnie, choć mówił: Jesteśmy na Jaworzynie, jest naprawdę super, muszę kończyć, pozdrowienia – mówi matka chłopaka. Syn jest lektorem w parafii św. Kazimierza. Stamtąd grupa młodzieży i lektorów pod opieką księdza Pawła Brońskiego wybrała się do Krynicy. Wycieczka trwała cztery dni, ale syn pani Beaty wrócił wcześniej. Sam, kursowym autobusem. Nie poznawałam własnego dziecka. Był zdenerwowany i roztrzęsiony, mówił jak człowiek zdesperowany. Na ciele i twarzy zobaczyłam siniaki. To, co mi opowiedział – zjeżyło mi włos na głowie. Mówił, że był bity i maltretowany psychicznie. Do jedzenia dosypano mu środki przeczyszczające, obnażano się przed nim. Syn jest osobą wrażliwą. Ma taki charakter, że nie da rady sam się obronić.
Są przecież lektorami i służą do mszy świętej!
Jak mówił syn, uczestnikami zajścia byli chłopcy głównie z jednego z sądeckich gimnazjów, ale to nie najważniejsze – szokujące jest to, że niektórzy z nich są lektorami i służą do mszy świętej – mówi pani Beata. Syn nie chcąc pogarszać swojej sytuacji skarżąc, nie powiedział o praktykach kolegów księdzu opiekunowi. Wielokrotnie próbowałam się skontaktować z proboszczem i księdzem Pawłem. Byli nieuchwytni – dodaje pani Beata. Gdy udało mi się wreszcie porozmawiać z proboszczem, był nie mniej zdziwiony niż ja po powrocie syna z wycieczki. Zapytałam, czy wie jak zachowują się lektorzy na wyjazdach. Rozmawiałam też z opiekunem lektorów – on też nie krył zdziwienia. Nie dał jednak wiary temu, co mówiłam. Więcej – nawet uczynił mojego syna współwinnym całego zajścia. Efekt końcowy jest taki, że mój syn został odsunięty od służby liturgicznej. Nazwano to dyplomatycznie „urlopem”. Po paru tygodniach skontaktowałam się z proboszczem. Pytałam czy podjął jakieś kroki w tej sprawie. W odpowiedzi usłyszałam: Czego
się pani jeszcze spodziewa po nagłośnieniu sprawy? Samo to jest dla nich karą. Zupełnie tego nie rozumiem. Mam ogromny żal do księży. Nic nie zrobili w tej sprawie. Skierowaliśmy więc całą sprawę na policję.
Policja potwierdza
Zdarzenia miało miejsce na wycieczce w Tyliczu 26 stycznia. Chodzi o naruszenie nietykalności cielesnej jednego z uczestników, którego dopuścili się dwaj nieletni. Sprawa jest skierowana do rozpatrzenia przez sąd rodzinny – mówi Rafał Leśniak, zastępca komendanta policji w Nowym Sączu. Zadzwoniliśmy też do księdza Pawła Brońskiego, opiekuna lektorów przy parafii św. Kazimierza. Co prawda odmówił oficjalnego komentarza, ale powiedział, że o całej sprawie dowiedział się zbyt późno – nie miał więc dowodów, aby wyciągnąć jakiekolwiek konsekwencje w stosunku do lektorów i wierzyć akurat temu jednemu chłopakowi.
Rafał Kamieński
Imię matki chłopca zostało zmienione