PolskaObława na mordercę psychopatę

Obława na mordercę psychopatę


Pięciuset policjantów, oddział antyterrorystów, helikopter i psy tropiące brało udział w dwudniowej obławie na psychopatycznego mordercę, 31-letniego łodzianina Stanisława M., który pod Wałbrzychem zastrzelił mężczyznę, a zrabowanego mu volkswagena transportera porzucił w pobliżu targowiska "Ptak".

Obława na mordercę psychopatę

06.03.2006 | aktual.: 06.03.2006 09:43

Stanisław M. uciekał do Łodzi. W volkswagenie była jeszcze kobieta. W piątek około godz. 19 pomiędzy Tuszynem i Rzgowem na widok patrolu policji, kierowca wpadł w panikę, zjechał w las, porzucił auto i uciekł. W samochodzie znaleziono broń należącą do mordercy.

Policja nie udzielała informacji o poszukiwaniach, mimo że dziesiątki policyjnych aut i setki ustawionych w tyralierę funkcjonariuszy z Łodzi oraz sześciu okolicznych powiatów widziały tysiące podróżnych przejeżdżających trasą A1. Na miejsce w sobotę do południa ściągano posiłki i przeszukiwano każdy metr kwadratowy lasów oraz każde zabudowanie. Jednocześnie policjanci z wydziału kryminalnego Komendy Wojewódzkiej Policji wsparci funkcjonariuszami z Wałbrzycha i Wrocławia prowadzili w okolicach działanie operacyjne. Do wczorajszego wieczora nie znaleziono Stanisława M. W Łodzi ujęto towarzyszącą mu 19-letnią kobietę, odnaleziono zrabowany sprzęt RTV.

Zaangażowanie ogromnych sił policyjnych związane jest z tym, że zbieg był już wcześniej podejrzany o zabójstwo i o próbę zabójstwa. Nie trafił jednak do więzienia, lecz do szpitala psychiatrycznego w Łodzi, skąd dwa razy uciekł.

Łódzka policja otrzymała wsparcie z Dolnego Śląska, bowiem tam popełniono ostatnią zbrodnię. W czwartek w Głuszycy pod Wałbrzychem Stanisław M. zastrzelił emerytowanego 72-letniego dyrektora "Polmozbytu". Zbrodnię odkrył następnego dnia sąsiad mężczyzny. Zadzwoniła do niego rodzina zaniepokojona, że ich bliski nie odbiera telefonu. Sąsiad wyważył drzwi i zauważył zabitego. Miejscowa policja ustaliła, że postrzału dokonano z broni małokalibrowej, prawdopodobnie z karabinka sportowego.

Nie wiadomo, czy był to mord na tle rabunkowym. Wiadomo tylko, że morderca zabrał volkswagena transportera należącego do denata.

Stanisław M., który był ochroniarzem, podczas służby w końcu lat 90., zastrzelił z pistoletu swojego kolegę. Biegli orzekli, że jest niepoczytalny. Podczas przepustki, w parku napadł na przechodnia, nad którym pastwił się, wbijając ostrze noża w ciało i nacinając powieki. Ze szpitala w Kochanówce uciekał dwa razy. Po raz pierwszy we wrześniu 2004 r. Po kilkunastu godzinach został odnaleziony przez funkcjonariuszy z wydziału kryminalnego KWP. Drugi raz uciekł w styczniu 2005 r., przecinając kraty w oknach pawilonu nr 6. Według policji, musiał pomóc mu ktoś z zewnątrz. Po dwóch tygodniach został zatrzymany na łódzkiej Rudzie. Według uzyskanych przez nas informacji, latem Stanisław M. opuścił szpital im. Babińskiego, bowiem skończyła się jego obserwacja. Co Stanisław M. robił po wyjściu ze szpitala? Policja odmawia informacji.

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)