Obława na kilerów
Policja ustala zabójców, którzy we wtorek
zamordowali 35-letniego Roberta S. Powodem zbrodni był
prawdopodobnie konflikt na tle nierozliczonej transakcji
finansowej. W mieście mówi się, że zabójcami mogli być bandyci zza
wschodniej granicy. Było ich co najmniej trzech - pisze "Gazeta Wrocławska".
Znany w półświatku Robert S. zabity został we wtorek w hurtowni przy ul. Wolności w Jeleniej Górze. Prowadził liczne interesy finansowe, zajmował się legalnym ściąganiem długów.
"Badamy kilka motywów zabójstwa. Najbardziej prawdopodobny wydaje się finansowy. Chodzi o jedną transakcję i porachunki indywidualne, a nie grupowe" - mówi szef Prokuratury Rejonowej w Jeleniej Górze Andrzej Reczka.
Nieoficjalnie wiadomo, że w ostatnich minutach życia Robertowi S. towarzyszył rosyjskojęzyczny mężczyzna. Na razie nie wiadomo, czy miał związek z zabójstwem.
Z kręgu towarzyskiego Roberta S. dochodzą jednak informacje, że sposób, w jaki go zamordowano, nie pasuje do polskich bandytów. Być może wrogowie Roberta S. wynajęli do załatwienia z nim porachunków kogoś zza wschodniej granicy. Morderców było co najmniej trzech, a strzałów sześć. Świadkowie podają sprzeczne relacje co do tego, czy mordercy byli zamaskowani.
Po zabójstwie Roberta S. pochowali się jeleniogórscy gangsterzy. W kilku lokalach, w których zwykle się bawią, w nocy z wtorku na środę było niezwykle spokojnie.