Nowa Energa SLD?
"Głównym strategiem jednego z największych
koncernów energetycznych w naszej części Europy został Piotr
Szynalski, 'od zawsze' człowiek SLD. Żegnając się z poprzednim
stanowiskiem prezesa Energetyki Kaliskiej, hojnie obdzielił
posadami kolegów z Sojuszu i rodzinę" - pisze "Gazeta Wyborcza".
03.01.2005 07:05
Szynalski, w Kaliszu nazywany 'Magnatem' albo 'Księciem', zasiądzie jutro w zarządzie Koncernu Energetycznego 'Energa' SA z siedzibą w Gdańsku, który powstał z połączenia spółek dawnej Grupy G-8. Energa to sieć zakładów energetycznych północnej Polski, to roczny obrót ok. 5 mld zł, to ponad 8 tys. pracowników i prawie 3 mln klientów. Szynalski ma odpowiadać za strategię rozwoju koncernu - podaje dziennik.
Mimo takiej skali firmy i dotychczasowych zawirowań wokół G-8, rada nadzorcza nie szukała kandydatów w konkursie, lecz w tzw. postępowaniu kwalifikacyjnym. Zwycięzców wybierała więc sama rada, a nie komisja konkursowa. Piotr Szynalski nie miał konkurentów, bo jedynego odrzucono ze względów formalnych - informuje gazeta.
Szynalski związał swe losy z lewicą postkomunistyczną już na początku lat 90. Razem z Leszkiem Millerem, Markiem Siwcem i skarbnikiem SdRP Wiesławem Huszczą zasiadał w radzie nadzorczej spółki Transakcja wyprzedającej majątek po PZPR. Później pracował w ZSMP, OHP - czytamy w "Gazecie Wyborczej".
Karierę w energetyce zrobił po wygranych przez SLD wyborach w 2001 r. - od razu wszedł do zarządu Energetyki kaliskiej, choć nie maił doświadczenia w branży. Wtedy dopiero kończył - zaocznie - studia administracyjne w jarocińskim oddziale Bałtyckiej Wyższej Szkoły Humanistycznej - podaje dziennik.
Zakład traktował jak worek, do którego ładował rodzinę i działaczy lewicy - tak kadencję Szynalskiego w Energetyce Kaliskiej podsumowuje Jan Mosiński, szef "Solidarności" w Kaliszu. Przyjął do pracy ponad stu ludzi, prawie wszystkich z klucza partyjnego - dodaje jeden z dyrektorów firmy zależnej od Energetyki.
Ostatnie ruchy personalne prezes Szynalski zrobił 30 listopada, kiedy już wiedział, że przechodzi z Kalisza do Gdańska. Zatrudnił w dziale PR własną żonę i od razu wysłał ją na bezpłatny urlop - pisze "Gazeta Wyborcza". (PAP)