Nie chcemy wracać do mamy!
Wygłodniałe, zawszone, z odmrożeniami. W takim stanie były trzy dziewczynki z Podgórzyna (woj. kujawsko-pomorskie), gdy policja uwolniła je spod "opieki" wyrodnej matki. Dzieci trafiły do szpitala. Nie chcą wracać do domu - pisze "Fakt".
To niewiarygodne, jak okrutna dla własnych dzieci była Agnieszka K.: dziewczynki miesiącami spały w kartonach, przykryte kurtką, w nieogrzewanym mieszkaniu! Tymczasem ich matka wydawała pieniądze na swoje ciuchy.
Amelka (7 l.), Julia (5 l.) i 3-letnia Rozalka najczęściej biegały na bosaka. Agnieszka K. (28 l.) nigdy nie wpuszczała nikogo do mieszkania. Trzy dni temu pracownikom pomocy społecznej udało się wreszcie sforsować drzwi. To, co zobaczyli, wołało o pomstę do nieba. Natychmiast wezwali policjantów.
"W mieszkaniu panował przeraźliwy ziąb. Nie było mebli, dziewczynki spały w kartonach" - Piotr Stachowiak ze żnińskiej policji nie dowierzał własnym oczom. Dzieci chodziły po mieszkaniu w letnich rzeczach. Były brudne, wymizerowane. Policjanci musieli przenieść je do radiowozu - nie miały nawet zimowych butów!
Dziewczynki są w szpitalu w Żninie. Mają odmrożenia I stopnia policzków, uszu i rąk. Pielęgniarki musiały je umyć, odwszawić i nakarmić.
Agnieszka K. jest rozwiedziona. Nie pracuje. Jej były mąż pije. Nie płaci alimentów. Ale kobieta miała z czego żyć! Fundusz Alimentacyjny wypłacał jej miesięcznie ok. 1200 zł.
Maria Bursztyńska (44 l.), z Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej, zapewnia, że robiła, co mogła. "Agnieszka K. nie wpuszczała nas do domu. Miała wystarczająco dużo pieniędzy. Dawaliśmy jej węgiel, zasiłki, dostawała alimenty. Chyba wymaga pomocy psychoterapeutycznej. Na to wskazywałby zanik uczuć macierzyńskich" - zastanawia się.
Brakiem jakichkolwiek uczuć macierzyńskich wstrząśnięci są również sąsiedzi. "Dziewczynki wszędzie będą miały lepiej, niż tu" - uważa sąsiad i przypomina, że kiedy ich mama odebrała alimenty, kupiła sobie piękny, drogi... czerwony płaszcz.
Dzieciom podoba się w szpitalu. Jest im cieplej, nie są głodne. Siedmioletnia Amelka rzadko chodziła do szkoły, bo nie miała butów i spodni. Mama obiecywała, że kupi, jak przyjdą pieniążki. "Ale nie kupiła. Nie tęsknię za mamą, nie chcę tam wracać" - zapewnia Amelka. "Ja też nie chcę" - wtóruje pięcioletnia Julka.
Co dalej z dziewczynkami? Żnińska prokuratura bada, czy Agnieszce K. może postawić zarzut znęcania się nad dziećmi. "Wszystko wyjaśni się, kiedy dostaniemy materiały zebrane przez policję. Będziemy działać szybko" - zapewnia prokurator Wojciech Jabłoński.
Sąd tymczasowo przekazał opiekę nad dziećmi Szpitalowi Powiatowemu w Żninie. "Pozostaną tam przynajmniej do najbliższej rozprawy (do 2 lutego)" - mówi przewodnicząca sądu rodzinnego, Alina Marjuszyc.
Co na to ich wyrodna matka? Długo pukamy do jej drzwi. Agnieszka K. odzywa się dopiero wtedy, kiedy zagadujemy sąsiadów. "Dzieci miały ciepło, były najedzone! To panie z pomocy społecznej nakłamały!" - wykrzykuje przez zamknięte drzwi.