Nie bój się kontroli
Powodowani strachem przed wysokimi karami,
ruszyliśmy do urzędów pocztowych rejestrować telewizory i
radioodbiorniki. W sierpniu (w stosunku do lipca) liczba
książeczek RTV wydanych w urzędach pocztowych naszego województwa
wzrosła trzykrotnie - podaje "Dziennik Zachodni".
21.08.2004 | aktual.: 21.08.2004 06:53
Oznacza to, że tylko w ciągu jednego miesiąca około tysiąca osób, które dotychczas nie opłacały abonamentu, teraz postanowiło to robić. Dlaczego? Bo boją się kontroli. Tymczasem tak naprawdę prywatni użytkownicy telewizorów i radioodbiorników, którzy nie płacą telewizyjnego haraczu, mogą spać spokojnie. Nie mamy obowiązku wpuszczania do domu żadnego ze stu kontrolerów, którzy pracują w katowickim okręgu poczty. Nie musimy też podpisywać jakichkolwiek podsuwanych nam przez nich dokumentów dotyczących ewentualnej kontroli. Nikt nie może też zmusić nas, byśmy na piśmie oświadczali, że posiadamy (lub nie) telewizor - podkreśla gazeta.
Kontrolerzy dobrze wiedzą, że prawo jest kulawe, dlatego na razie odstąpili od wizyt w mieszkaniach i skupiają się głównie na firmach. Wiedzą, że chroni nas wszystkich np. konstytucja, gdzie jest zapis o nienaruszalności mieszkania. Wiedzą też, że bardzo łatwo możemy udowodnić absurdalność prawa: w końcu telewizor w domu można uznać za element... wystroju wnętrza. I co wtedy zrobią? - zastanawia się "Dziennik Zachodni".
Obywatelskie nieposłuszeństwo, a zwłaszcza wzywanie do niego, zwykle jest rzeczą naganną. Jednak w tym przypadku wiele argumentów stoi po stronie zwykłych telewidzów, którzy nie mają zamiaru płacić podatku - zaznacza gazeta.
Dlaczego mamy płacić wszyscy - nawet ci, którzy wolą spędzać wieczory przy ofercie stacji komercyjnych? Czemu mamy utrzymywać ośmiotysięczną rzeszę pracowników TVP i 31 central związkowych tam działających (Polsat zatrudnia ok. 300 osób i nie ma ani jednego związku)? No i najważniejsze: dlaczego musimy płacić za chałę w stylu "Randki w ciemno" i powtórki przez całe lato? Parę premier Teatru Telewizji i igrzyska raz na dwa lata to trochę mało - pisze "Dziennik Zachodni". (PAP)