Nastolatek zabił nożem właściciela sklepu?
Przed Sądem Okręgowym w Białymstoku rozpoczął się proces czterech nastolatków w wieku 16-17 lat, oskarżonych w związku z napadem i zabójstwem właściciela sklepu w Białymstoku. Jeden z nich odpowiada za zabójstwo, reszta - za usiłowanie rozboju.
Do zdarzenia doszło w połowie czerwca 2011 roku na jednym z białostockich osiedli. Tuż przed zamknięciem sklepu jego 52-letni właściciel został kilkakrotnie ugodzony nożem. Mimo reanimacji i przewiezienia do szpitala, zmarł.
Jak ustalono w śledztwie, nastolatkowie dwa razy próbowali obrabować sklepikarza. Jednego dnia jednak sklep był już zamknięty. Gdy następnego dnia ok. 20 przyszli ponownie, poczekali, aż w środku nie będzie nikogo, wtedy jeden z nich wszedł sklepu i zażądał pieniędzy. Gdy właściciel odmówił, napastnik uderzył go kilka razy i zaatakował nożem.
Mężczyzna zdołał jeszcze wyjść na zewnątrz, tam stracił przytomność. Zobaczyli go mieszkańcy bloku. Zmarł mimo prób reanimacji i przewiezienia do szpitala.
Po kilku dniach policja zatrzymała czterech nastolatków. Jednemu z nich prokuratura postawiła zarzut zabójstwa, trzem pozostałym - usiłowania rozboju z użyciem noża. Za zabójstwo oskarżonemu 17-latkowi (w chwili popełnienia czynu nie miał jeszcze skończonych 17 lat) grozi do 25 lat więzienia, z racji wieku nie może być bowiem skazany na dożywocie.
Wszyscy czterej wciąż są zatrzymani. Dwaj trafili do aresztu, dwaj inni - do schroniska dla nieletnich.
Nastolatek oskarżony o zabójstwo przyznał się w poniedziałek przed sądem do zarzutów. Powiedział jednak, że gdy pierwszego dnia poszedł do sklepu z myślą o rozboju, nie był on zamknięty - jak zeznał wcześniej. Oskarżony mówił, że postał przy sklepie ok. 10 minut, ale przestraszył się i nie wszedł do środka, a kolegom powiedział, że było już zamknięte.
"Nie chciałem tego zrobić. Wiem, że muszę za to ponieść konsekwencje" - powiedział, przepraszając bliskich zmarłego właściciela sklepu.
Przepraszali też trzej pozostali oskarżeni, choć nie do wszystkich zarzutów się przyznali. Według ich wersji, w umówionym miejscu mieli zaczekać na kolegę, który miał dokonać rozboju. "Dobrze, że nie my byliśmy w tym sklepie" - mówił przed sądem jeden z nich.
Twierdzili, że nic nie wiedzieli o tym, iż ich kolega zamierza użyć noża, mówili że miał on służyć tylko do zastraszenia mężczyzny. "Nie obejmowałem swoim zamiarem użycia noża" - powiedział jeden z tych nastolatków, wyraźnie przygotowany przez obrońcę do wygłoszenia prawniczej formuły. Wspominali też, że początkowo miał to być gaz pieprzowy, a nie nóż. Okazał się jednak trudno osiągalny.
Napad miał motyw rabunkowy, według danych prokuratury, każdego dnia w kasie było ok. 2,5 tys. zł. Śledczy przyjęli zamiar bezpośredni zabójstwa. Sąd rozpoczął przesłuchania świadków, pierwszym była żona zmarłego, która ma w procesie status oskarżyciela posiłkowego. Ciąg dalszy proces - we wtorek.
NaSygnale.pl: Dwóch zbirów napadło kobietę. Syn im tego nie daruje!