Nago dla idei
Jak bardzo trzeba kochać zwierzęta, by w ich obronie się rozbierać i w
tłumie innych golasów pędzić ulicami miasta? Zdaniem Patrycji i Kasi z
Wrocławia, żadne poświęcenie nie wydaje się zbyt wielkie. Pod warunkiem,
że sprawa jest tego warta
02.07.2005 | aktual.: 23.05.2018 14:08
No, nie będę tak całkiem nago – zastrzega 26-letnia Patrycja Art. – Zdecydowałam się na topless, to też jest dopuszczalne. Coroczny bieg przeciwko corridzie w hiszpańskiej Pampelunie nazywa się biegiem golasów, ale nie jest to traktowane ortodoksyjnie. Może być topless, można zasłonić się plakatem, a ostatecznie, bardzo wstydliwi mogą nawet wystąpić w ubraniu. Byle byłoby białe. Patrycja będzie jedyną oficjalną reprezentantką międzynarodowej organizacji obrońców praw zwierząt PETA (People for the Ethical Treatment of Animals – Ludzie na Rzecz Etycznego Traktowania Zwierząt) z Polski. PETA organizuje ludzkie gonitwy w Pampelunie od czterech lat. Z roku na rok bierze w nich udział coraz więcej osób. 5 lipca przez ulice miasteczka przebiegnie przeszło 600 golasów (lub półgolasów) z całego świata.
Krzywda wokół nas Oprócz Patrycji, w Pampelunie pobiegnie jeszcze jedna wrocławianka: 20-letnia studentka stomatologii Katarzyna Jaremczak. Obie działają w stowarzyszeniu na rzecz obrony praw zwierząt „Empatia”. Nie interesują ich wyłącznie byki, ale wszystko, co żyje i ma prawo nie być rzeczą. – Na przykład te konie – Katarzyna pokazuje na bryczki stojące na wrocławskim rynku. – One wszystkie powinny mieć zasłonięte uszy, ponieważ źle znoszą hałas. Żaden z nich nie ma także poidła z wodą. Być może dają im pić, ale koń musi mieć poidło na stałe przy sobie. Zwłaszcza w takie upały. W sprawie konia nie tak dawno obie podjęły interwencję. Miał założone wędzidło w taki sposób, że się dusił. Charczące zwierzę jakoś nie wzbudziło litości właściciela. Dopiero gdy postraszyły go strażą miejską i sądem, zdecydował się mu ulżyć.
Tradycja turystyczna Patrycja, z wykształcenia socjolog, pracuje we wrocławskiej firmie wydawniczej. By zaprotestować przeciwko walkom byków wzięła kilka dni urlopu. Nikt w pracy nie postrzega jej jako osoby nawiedzonej, ludzie pozytywnie odnoszą się do akcji w obronie zwierząt. A do samego biegu golasów – zwłaszcza męska część współpracowników – niemalże entuzjastycznie. Patrycja wyjazdu do Hiszpanii nie traktuje jak wakacyjnego wypadu. Do sprawy podchodzi poważnie. – Hiszpania chyba każdemu kojarzy się z corridą i gonitwami byków – tłumaczy. – Przez turystów obie te imprezy uważane są za egzotyczną tradycję tego kraju. Tymczasem dziś niewiele mają wspólnego z tradycją. Organizuje się je przede wszystkim jako atrakcję turystyczną. A to nic innego, jak łamanie praw zwierząt. One mają być traktowane humanitarnie. Podczas hiszpańskich imprez z całą pewnością nie są.
Byk bez szans Zdaniem PETA, corrida i gonitwy byków w wyjątkowo drastyczny sposób naruszają prawa zwierząt do etycznego traktowania. Obie formy rozrywki sprawiają wrażenie pojedynku człowieka ze zwierzęciem. Corrida to widowisko, w którym teoretycznie od kunsztu oraz sprawności matadorów i torreadorów zależy ich zwycięstwo. W gonitwie pozory są jeszcze bardziej mylące. Na tłum ludzi biegnących wąskimi uliczkami wypuszczane są rozjuszone bestie. Pewnie, że każdego roku podczas takich imprez giną ludzie stratowani przez byki (lub innych ludzi). Tylko że tak naprawdę podczas tych okrutnych zabaw byk nie ma najmniejszych szans. Zwierzętom podaje się środki otumaniające, smaruje się oczy wazeliną, żeby nic nie widziały. Inaczej, jak torturami, nie można nazwać stosowania elektrycznych poganiaczy i zaostrzonych prętów, jakimi rani się ich ciała. Każdego roku tylko podczas corridy ginie 40 tys. byków. Wyłącznie dla rozrywki. Dlaczego jednak akurat nagość ma firmować hasła w obronie praw zwierząt? PETA słynie z
niekonwencjonalnych akcji. W dzisiejszym, nasyconym do bólu informacją świecie, można zwrócić uwagę na cokolwiek tylko przez szokujące formy. A tłumu nagich ludzi z plastikowymi rogami na głowach nie da się nie zauważyć. Wrocławianki wyjeżdżają już dzisiaj. 5 lipca w telewizyjnych relacjach być może uda się nam je dostrzec w tłumie golasów. •
Legnica bez cyrku Legnica jest drugim miastem w Polsce (po Bielsku-Białej), gdzie nie zobaczy się cyrku wykorzystującego zwierząt. Takie stanowisko zajęła legnicka rada miejska na początku czerwca. O wyeliminowanie rozrywki kosztem zwierząt organizacje zajmujące się ich prawami walczą od lat. Wywalczyły zalecenie Ministerstwa Edukacji Narodowej, aby nie rozdawać dzieciom w szkołach biletów do cyrków ze zwierzętami, odmowę TVP transmitowania występów zwierząt na festiwalu cyrkowym. W zeszłym roku zakaz występów cyrków ze zwierzętami obiecał nam prezydent Warszawy, ale jeszcze go nie wprowadził. Legniccy radni uchwalili: „Uważamy, że organizowanie imprez mających znamiona niehumanitarnej rozrywki, a w szczególności występów cyrków ze zwierzętami, nie licuje z normami etycznymi jakie powinniśmy upowszechniać. Zwracamy się z apelem do właścicieli prywatnych gruntów dzierżawionych cyrkom, o rezygnację z użyczania tym instytucjom swoich terenów; do rodziców o zabieranie dzieci w miejsca, gdzie będą mogły
zobaczyć szczęśliwe, naturalnie zachowujące się zwierzęta i uczyć się szacunku do nich; do mediów o pomoc w nagłośnieniu problemu”
Słowo Polskie Gazeta Wrocławska
Alicja Giedroyć