Na robotników runęły stropy!
26-letni robotnik został ranny wskutek zawalenia się stropów w dawnym szpitalu im. Heleny Wolf przy ul. Łagiewnickiej. Trzech innych robotników, którzy pracowali obok, cudem uniknęło przysypania gruzem. Na terenie budowy było ponad 25 mężczyzn. Do zdarzenia doszło kilka minut przed godz. 9. – Ranny z obrażeniami głowy został przewieziony do szpitala MSW. Prześwietlono mu czaszkę, jego życiu nie zagraża niebezpieczeństwo – mówi dyżurny pogotowia.
13.11.2004 | aktual.: 13.11.2004 09:41
– Miał zdartą skórę głowy częściowo z włosami, ale był przytomny – informował ratownik w trakcie akcji ratunkowej. – Poszkodowany pracował legalnie przy rozbiórce budynku dawnego szpitala – twierdzi dyżurny służby inżyniera miasta.
Grupa robotników, którzy byli świadkami zawalenia się stropów, twierdzi, że właściciel firmy budowlanej MJS, który kupił pustostan po szpitalu wraz z działką o pow. ponad 2 tys. metrów kw., zatrudniał także kilka osób „na czarno”. Kiedy robotnicy opuszczali miejsce, gdzie zawaliły się stropy, powiedzieli, że kierownik płacił nielegalnym pracownikom po 4 zł za godzinę.
Przerażony kierownik budowy nie wiedział dokładnie, kto pracował w momencie, gdy runęły stropy. Nie znał dokładnych danych osobowych robotników, miał problemy z ustaleniem ich adresu. Naprędce sporządzał listę swoich pracowników, z której wynikało, że kilku brakuje. Dlatego na miejsce natychmiast wezwano jednostkę poszukiwawczą, która przeczesywała teren przy pomocy psów wyszkolonych do szukania ofiar pod gruzem. Okazało się, że nikt inny nie uległ wypadkowi, a nieobecni pracownicy po prostu nie pojawili się na budowie.
Właściciel firmy budowlanej nie chciał komentować wypadku, a strażakom tłumaczył: – Kupiłem to, żeby wyremontować i sprzedać, wydawało mi się, że w tym miejscu, gdzie pracowali, było najbezpieczniej – mówił. – Niedawno zaczęliśmy rozbiórkę. Brakowało ludzi, więc brałem takich z ulicy do pomocy... Świadkowie twierdzą, że robotnicy pracowali bez kasków ochronnych, a gruzy wywozili w... prywatnych ubraniach.
Ze wstępnych ustaleń policji i straży pożarnej wynika, że najpierw zawalił się strop między drugim a pierwszym piętrem, a potem runęła także wyższa kondygnacja. Zwałowisko pełne ostrych prętów i belek było wysokie na blisko 2 m. Teren budowy będzie zamknięty do czasu odpowiedniego zabezpieczenia terenu.
W akcji ratunkowej brały udział dwie karetki pogotowia ratunkowego, cztery wozy strażackie z 15 strażakami, zespół poszukiwawczy, trzy specjalnie przeszkolone psy oraz służby nadzoru budowlanego i inżyniera miasta. (aga)