Trwa ładowanie...
d12acjy
05-05-2009 17:18

Murzyn musi odejść!

Po wejściu Polski do Unii Europejskiej, przez polskie
media przewijały się informacje o złym traktowaniu
naszych pracowników migrujących za pracą do państw
starej Unii. Gdy jednak do podobnych sytuacji dochodzi
w Polsce wobec emigrantów z innych krajów, mało kogo
to interesuje.

d12acjy
d12acjy

Wydawać by się mogło, że w Polsce, w kraju o jednym z największych odsetków emigrantów w Europie, powinniśmy mieć więcej zrozumienia dla tych, którzy również w nadziei na lepsze życie, przyjeżdżają do naszego kraju w jego poszukiwaniu. Niestety, tak nie jest. Kilka lat temu słyszeliśmy o kilkudziesięciu Polakach uwięzionych na jakiejś farmie we Włoszech, których z rąk mafii odbijali włoscy karabinierzy.

W 2006 r. do Stoczni Gdańskiej sprowadzono koreańskich spawaczy. W stoczni pracowali po 12, a jak była potrzeba nawet 16 godzin na dobę. Pisała wtedy o tym prasa. Na ulicach Gdańska, po pracy nie sposób było ich spotkać. Mieszkali na obrzeżach miasta, a do pracy woził i odwoził ich specjalny bus. W stoczni na kontrole wpadał funkcjonariusz partyjny z koreańskiej ambasady. W pracy odpoczywali w metalowej klatce, zespawanej z blach o wymiarach 4 na 4 metry. Wypłatę za pracę pobierał polski pośrednik, gdańska spółka Selene, który dzielił się nią z rządem Północnej Korei. Wyzyskiwanymi Koreańczykami próbował się zająć związek zawodowy, ale bezskutecznie, bo na terenie stoczni funkcjonuje kilkanaście firm, a nie w każdej są związki zawodowe. Kiedy już wcześniej półlegalnie sprowadzano do stoczni pracowników ze Wschodu, krytykującemu to ówczesnemu przewodniczącemu „Solidarności” ktoś powiedział przez telefon, że jak dalej będzie ten temat drążył, to ktoś przestrzeli mu nogi.

Pytanie za 100 punktów. Czy, podobnie jak we Włoszech losem polskich imigrantów zainteresowali się karabinierzy, losem Koreańczyków zainteresowała się polska policja? Przecież, podobnie jak Włochy, jesteśmy państwem „demokratycznym”, w którym „szanuje” się prawa człowieka? Nic podobnego. Koreańczykami interesowało się jedynie ABW, wypytując polskich robotników, czy aby przybysze z Dalekiego Wschodu nie zajmują się w stoczni czymś innym niż tylko pracą. Mogli przecież przemycać idee Kim Ir Sena. Jak się okazało, nic nie przemycali, to i „demokratyczna” Polska straciła zainteresowanie ich losem. Kilka dni temu w gminie Aleksandrów koło Łodzi wybuchł skandal związany z firmą „Okna Rąbień”, która do pracy ściągnęła blisko 100 Filipińczyków.

Warunki na miejscu okazały się bardzo złe. Nie było posiłków, pracownicy narzekali, że firma nawet wody do picia im nie zapewnia. Zakwaterowano ich w metalowych kontenerach, w których mieli spać po sześciu na jeden kontener, a każdy z nich miał dzielić dwuosobowe łoże z drugim mężczyzną. Przybyły na miejsce kontroler Państwowej Inspekcji Pracy stwierdził, że... warunki nie są aż tak złe, jak się skarżyli przybysze. Ale to nie wszystko. Filipińczykom, gdy lecieli do pracy w Polsce, obiecano 500 dolarów miesięcznie. Na miejscu okazało się, że będą zarabiać o 200 dolarów mniej, co równocześnie oznacza 300 złotych poniżej polskiej płacy minimalnej.

d12acjy

Filipińczycy poczuli się oszukani i po pomoc pojechali do swego konsula w Warszawie. Gdy wrócili do zakładu, z którym mieli umowy o pracę na najbliższy rok, okazało się, że właściciel właśnie ich wylał i nakazał opuszczenie kontenerów. Najbliższą noc spędzili na trawniku pobliskiego kościoła. Filipińczycy mieli wizy i pozwolenia na pracę na najbliższy rok. Jednak właściciel „Okna Rąbień” poinformował wojewodę o fakcie rozwiązania z nimi umowy i od tego momentu stali się nielegalnymi imigrantami. Zbędnych azjatyckich robotników państwo musi się teraz jakoś pozbyć i na dniach mogą trafić do aresztu dla nielegalnych imigrantów. Nie bardzo wiadomo, kto za ich wycieczkę do polskich baraków w poszukiwaniu lepszego życia, będzie musiał teraz zapłacić.

Przez kilka dni zajął się nimi burmistrz Aleksandrowa, udostępniając im nocleg w miejskiej noclegowni. Gmina nie ma jednak środków na dłuższą opiekę i zapewnienie im pożywienia. Do akcji wkroczyli więc politycy. Posłanka Agnieszka Hanajczyk z PO i dyrektor biura poselskiego posłanki Joanny Kluzik-Rostkowskiej z PiS. Interwencja zakończyła się licytacją, która z nich więcej Filipińczyków weźmie na swe pokoje.
„Na szczęście” dla posłanek nikt im dywanów nie pobrudzi, bo Filipińczykom nakazano powrót do baraków w Rąbieniu, gdzie zostali przecież zameldowani. Tam lub za kratkami doczekają się swojej deportacji. Przedsiębiorcy mawiają – murzyn zrobił swoje, murzyn może odejść. Ale już Filipińczyk, który nic nie zrobił, musi z naszego pięknego kraju zwyczajnie szybko wyjechać. Tak, Polska to kraj przyjazny dla imigrantów.

Nie bardzo dziwi brak zainteresowania imigrantami przez polskie władze, które w tym względzie nie prowadzą i nigdy nie prowadziły żadnej polityki, skoro na początku roku nawet OPZZ, podobnie jak niektóre organizacje z Wielkiej Brytanii, domagał się zamknięcia polskiego rynku pracy dla cudzoziemców. No cóż, Europa się przecież „integruje”. Na koniec warto zwrócić uwagę, że zarówno Koreańczycy w gdańskiej stoczni, jak i Filipińczycy w podłódzkiej fabryce byli legalnymi pracownikami. A jako, że w bardziej cywilizowanych i demokratycznych Włoszech bywa, że więzi się tam i wyzyskuje nielegalnie zatrudnionych obywateli innych krajów Unii Europejskiej, to można przypuszczać, że i w naszym kraju taki proceder ma miejsce.

Jak traktowani są tacy nielegalni imigranci przez szacownych polskich biznesmenów? Szczególnie, jeśli problem dotyczy pracowników z krajów Trzeciego Świata, o których mało prawdopodobne by ktokolwiek się upomniał, nawet gdyby taki biznesmen stwierdzając, że są mu już niepotrzebni, poddał ich jakiejś utylizacji. Na szczęście dla wizerunku demokratycznego Państwa Polskiego i naszych statystycznych danych, o takich problemach PIP nic nie słyszał.

Jarosław Augustyniak

d12acjy
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

WP Wiadomości na:

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d12acjy
Więcej tematów