Morderca na wolności
57-letni Jerzy D. skazany na 15 lat
więzienia za zamordowanie przyjaciółki Danieli Cz. ze szczególnym
okrucieństwem, ze względu na zły stan zdrowia wyszedł na wolność
po... pięciu latach pobytu w więzieniu - informuje "Express
Ilustrowany".
05.11.2004 | aktual.: 05.11.2004 07:21
Prawdopodobnie nigdy nie wróci za kratki. Na jego sąsiadów, mieszkańców ul. Jodłowej, padł blady strach. Boimy się go. To okropny raptus. Nie wiadomo, co może strzelić mu do głowy - mówi drżącym głosem sąsiadka Jerzego D.
Od morderstwa Danieli Cz., do którego doszło w parterowym domku przy ul. Jodłowej, upłynęło już ponad pięć lat. Sąsiedzi Jerzego D. są jednak wciąż poruszeni bestialstwem, z jakim rozprawił się ze swoja znajomą.
W czerwcu 1999 r. Jerzy D. ze swoją przyjaciółką urządzili w nocy biesiadę zakrapianą alkoholem. Kiedy kobieta nazwała go "pedałem", dał upust długo skrywanym emocjom. Najpierw chwycił siekierę, później ze ściany zdjął swój komandorski nóż. Swojej partnerce zadał 34 ciosy siekierą i dwa razy ostrze noża wbił w jej pierś. Potem nogi denatki opasał drutem i zaciągnął ją do ogródka, gdzie pod jabłonką, między truskawkami, wcześniej wykopał dół. Ciało nie chciało się jednak zmieścić w grobie. Nogi połamał więc łopatą.
Sad Okręgowy w Łodzi skazał Jerzego D. na karę 25 lat więzienia. Zabójca odwołał się od wyroku. Sąd apelacyjny wziął pod uwagę jego skruchę, przyznanie się do winy i obniżył mu karę do 15 lat pozbawienia wolności. Minione pięć lat Jerzy D. spędził w zakładach karnych w Raciborzu, Bydgoszczy, Sieradzu i areszcie śledczym w Łodzi, skad wyszedł na wolność.