Morderca na wolności
57-letni Jerzy D. skazany na 15 lat
więzienia za zamordowanie przyjaciółki Danieli Cz. ze szczególnym
okrucieństwem, ze względu na zły stan zdrowia wyszedł na wolność
po... pięciu latach pobytu w więzieniu - informuje "Express
Ilustrowany".
Prawdopodobnie nigdy nie wróci za kratki. Na jego sąsiadów, mieszkańców ul. Jodłowej, padł blady strach. Boimy się go. To okropny raptus. Nie wiadomo, co może strzelić mu do głowy - mówi drżącym głosem sąsiadka Jerzego D.
Od morderstwa Danieli Cz., do którego doszło w parterowym domku przy ul. Jodłowej, upłynęło już ponad pięć lat. Sąsiedzi Jerzego D. są jednak wciąż poruszeni bestialstwem, z jakim rozprawił się ze swoja znajomą.
W czerwcu 1999 r. Jerzy D. ze swoją przyjaciółką urządzili w nocy biesiadę zakrapianą alkoholem. Kiedy kobieta nazwała go "pedałem", dał upust długo skrywanym emocjom. Najpierw chwycił siekierę, później ze ściany zdjął swój komandorski nóż. Swojej partnerce zadał 34 ciosy siekierą i dwa razy ostrze noża wbił w jej pierś. Potem nogi denatki opasał drutem i zaciągnął ją do ogródka, gdzie pod jabłonką, między truskawkami, wcześniej wykopał dół. Ciało nie chciało się jednak zmieścić w grobie. Nogi połamał więc łopatą.
Sad Okręgowy w Łodzi skazał Jerzego D. na karę 25 lat więzienia. Zabójca odwołał się od wyroku. Sąd apelacyjny wziął pod uwagę jego skruchę, przyznanie się do winy i obniżył mu karę do 15 lat pozbawienia wolności. Minione pięć lat Jerzy D. spędził w zakładach karnych w Raciborzu, Bydgoszczy, Sieradzu i areszcie śledczym w Łodzi, skad wyszedł na wolność.