Mord w noclegowni
Mimo wręcz niepodważalnych dowodów i przyznania się w śledztwie do winy, 40-letni Jarosław S. i jego brat 37-letni Mirosław S. odwołali swoje wcześniejsze zeznania i nie przyznali się do zabójstwa kolegi w noclegowni przy ul. Pawiej, niedaleko krakowskiego dworca. W rozpoczętym procesie obaj odmówili zeznań i odpowiedzi na pytania procesowych stron.
14.09.2006 09:55
Do morderstwa w noclegowni doszło przed godziną drugą nad ranem 4 grudnia ub. roku. Zawiadomiona policja znalazła jednego z bezdomnych ugodzonego nożem. Rana tętnicy szyjnej okazała się śmiertelna. 37-letni Artur P. zmarł w szpitalu.
Po przesłuchaniu kilkudziesięciu bezdomnych korzystających tego dnia z noclegu wytypowano dwóch sprawców - wcześniej już karanych braci, którzy przyznali się do zabójstwa, a jako jego motyw podali pijackie nieporozumienia. W śledztwie starszy z braci twierdził, że do zabójstwa doszło, gdyż późniejsza ofiara "chciała rządzić w noclegowni".
Innych bezdomnych Artur P. miał zmuszać, by m.in. prali jego rzeczy oraz oddawali mu drobne sumy na alkohol. Bezpośrednią przyczyną zaatakowania nożem Artura P. miało być to, że w trakcie popijawy, ten uderzył Jarosława S. pięścią w twarz. Nie chciałem śmierci tego człowieka. Byłem mocno pijany. Nie wiem jaki był udział w tym zdarzeniu mojego brata. Po prostu - prawie nic nie pamiętam- twierdził w śledztwie Jarosław S. Obu braciom grozi dożywocie.
WOKO