Molestowanie przez telefon
Łodzianie bombardowani są ostatnio erotycznymi SMS-ami. Otrzymują je zarówno dorośli, jak i dzieci, kobiety i mężczyźni - oburza się "Express Ilustrowany".
13.01.2007 00:10
Niektórzy dostają po kilka wiadomości dziennie. Każda kończy się propozycją nawiązania kontaktu poprzez wysłanie SMS-a. Abonenci składają skargi u operatorów sieci komórkowych, ci jednak rozkładają ręce i twierdzą, że nie mogą nic zrobić.
Krzysztof G. (nazwisko do wiadomości redakcji) dostał na zastrzeżony (!) numer telefonu wiadomość od niejakiej Reni: "Zadbana 30-letnia blondynka szuka Pana, który lubi pończoszki i pieszczoty bez ograniczeń". Elżbieta Stanisławska przeczytała ostatnio na ekranie swojej komórki, że kilkaset napalonych dziewczyn poszukuje kochanków.
Czuję się, jakbym pracowała w jakiejś agencji towarzyskiej- mówi. Dostaję kilka SMS-ów dziennie, budzą mnie nawet w nocy- dodaje.
Gazeta sprawdziła, na czym polegają oferty rozsyłane do abonentów sieci komórkowych i wysłała do "Reni" SMS-a (2 zł plus VAT). Po chwili otrzymała odpowiedź: "Cześć. Jak masz na imię? Chcesz pogadać?". W ten sposób rozpoczyna się czat SMS-owy z drugą osobą, która może nam opisywać np. swoje fantazje erotyczne - tłumaczy Małgorzata Dziurla z firmy, która rozsyła seks SMS-y.
Właściciele komórek zastanawiają się, skąd w ogóle ktoś ma ich numer. Wystarczy raz wysłać SMS-a do serwisu erotycznego i numer zostaje już w naszej bazie - tłumaczy Małgorzata Dziurla. Czasami mógł to zrobić poprzedni właściciel danego numeru. Nie mamy bowiem możliwości weryfikować informacji o abonentach - przyznaje.
Niektóre prywatne firmy uruchamiają także tzw. bramkę internetową, a następnie losowo wysyłają SMS-y, wybierając różne numery telefonów. Niemoralne wiadomości tekstowe mogą więc trafić do każdego, również do dzieci, nie ma bowiem możliwości ich zablokowania - czytamy w "Expressie Ilustrowanym".
Nie możemy ingerować w treści przesyłane za pomocą naszej sieci. To byłaby cenzura. To tak jak listonosz nie może zaglądać do koperty i upewniać się, czy czasem ktoś nie napisał czegoś obraźliwego- twierdzi Zbigniew Lazar, szef biura prasowego sieci Era.
Marcin Gruszka z biura prasowego Orange sam dostawał takie erotyczne SMS-y. My na to nie mamy żadnego wpływu- twierdzi. Nikt nie jest w stanie tego skontrolować. Póki ktoś nie złoży oficjalnej skargi do prokuratury, nie ma możliwości podjęcia jakiejkolwiek interwencji ze strony operatora - tłumaczy Gruszka gazecie. (PAP)