"Misja" do grobowej deski
Zofia O. pracuje w prosektorium szpitala w
Chrzanowie. W czerwcu 2004 roku próbował ją przekupić zakład
pogrzebowy "Misja" z Jaworzna. Za polecenie usług "Misji" rodzinom
osób zmarłych w szpitalu miała dostawać pieniądze - pisze
"Dziennik Zachodni".
22.04.2005 | aktual.: 22.04.2005 08:36
Najpierw obiecywano jej 100 zł od zwłok, potem stawka urosła do 200 zł. Odmówiła. Rozdzwoniły się telefony z pogróżkami. Pytano ją, czy miała kiedyś przestrzelone kolano. Grożono skrzywdzeniem dzieci. Dodatkowo w lutym prosektorium odwiedziło dwóch łysych jegomościów z kijami bejsbolowymi. Chcieli wymóc współpracę na koledze Zofii O. On także odmówił. O wszystkim poinformował policję.
Andrzejowi S. i Jerzemu G., współwłaścicielom "Misji", chrzanowska prokuratura postawiła zarzuty. Za groźby mogą pójść za kratki nawet na 8 lat. Aby wyjść na wolność przedsiębiorcy pogrzebowi musieli zapłacić poręczenie S po 15 tys. zł każdy. Raz w tygodniu muszą się także meldować w jaworznickiej komendzie.
To wszystko jest ustawione. Policja uwierzyła pijakowi. Klnę się na swoje dzieci, że w życiu z tym człowiekiem nie rozmawiałem. Konkurencja chce nas wykończyć. Niech tylko się wszystko wyjaśni, a pozwę tego człowieka do sądu o odszkodowanie. Gazety to szmatławce. Nie macie innych tematów? - krzyczał Andrzej S., współwłaściciel "Misji".
Jan Lelko, właściciel konkurencyjnego zakładu pogrzebowego twierdzi, że właściciele "Misji" chcą za wszelką cenę usunąć go z rynku. Od czasu, kiedy 4 lata temu założył interes, nie ma dnia spokoju. Jego słowa potwierdza Bogdan Bryk. W latach 90. otworzył zakład w Jaworznie-Szczakowej. "Nieznani" sprawcy wybijali mu szyby, niszczyli reklamy i grozili. Zwinął interes po dwóch miesiącach.
Problemy z prokuraturą właściciele "Misji" mieli już w 2002 roku. Wtedy ich pracownicy ukradli zwłoki męża Teresy Buczek z Jaworzna (nazwisko zmienione). Zrozpaczona kobieta, po tym jak lekarz pogotowia orzekł zgon jej męża, zadzwoniła do firmy "Korona". Po 20 minutach pod domem pojawił się karawan. Wydała ciało. Po następnych kilkunastu minutach pojawił się następny. Okazało się, że pierwszy należał do "Misji". Jej pracownicy wprowadzili kobietę w błąd i wywieźli zwłoki. (PAP)