Mińsk: policyjna "ofiara"

Do siedziby straży pożarnej w białoruskiej stolicy Mińsku przyszedł zakuty w kajdanki milicjant. Okazało się, że stróż prawa sam sobie nałożył kajdanki i nie mógł ich później zdjąć.

Milicjant chciał najwyraźniej sprawdzić, jak czują się przestępcy w kajdankach. Dlatego bawił się nimi, zakładając je na własne ręce. Rządowa gazeta Respublika pisze, że w pewnym momencie kajdanki zatrzasnęły się. Stróż prawa próbował je otworzyć kluczem, niestety zrobił to tak nieumiejętnie, że klucz się złamał.

Milicjant udał się do remizy straży pożarnej po pomoc. Strażacy nie bez trudności przepiłowali kajdanki, zrobione z niezwykle wytrzymałego stopu tytanu. (ej)

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)