Minister goni nauczycieli do roboty
426 tys. uczniów już za tydzień przystąpi do
najważniejszego egzaminu w życiu. Tymczasem wciąż brakuje chętnych
nauczycieli do egzaminowania, bo pedagodzy nie chcą pracować za 12
zł za godzinę - czytamy w "Trybunie".
Największy problem jest z egzaminatorami w Krakowie, Katowicach i Łodzi. Wiceminister edukacji Jarosław Zieliński znalazł na nich sposób - nauczyciele będą pracować na maturach za darmo.
Nauczycielom za pracę przy ustnych maturach zaproponowano w tym roku 12 zł brutto za godzinę. Aby otrzymać te pieniądze nauczyciele muszą podpisać umowę o dzieło z okręgowymi komisjami egzaminacyjnymi (OKE). Wielu pedagogów nie robi jednak tego, bo uważa, że stawka jest za niska.
Zbyt mała liczba egzaminatorów może sparaliżować maturalny kalendarz, a to odbije się na uczniach. Im później dostaną świadectwa, tym mniej czasu będą mieli na złożenie dokumentów na wyższą uczelnię.
Niezadowolonych nauczycieli postanowił zagonić do pracy wiceminister Jarosław Zieliński. Na stronie internetowej MEiN opublikował list do starostów, prezydentów miast, dyrektorów i nauczycieli szkół ponadgimnazjalnych. Napisał w nim, że nauczyciele mają prawo do podpisywania umów z OKE, ale jeśli tego nie zrobią, mają obowiązek pracować przy ustnych maturach. Zdaniem Zielińskiego, taki obowiązek nakłada na nich Karta Nauczyciela.
"Niepodpisanie umowy nie zwalnia nauczyciela z obowiązku uczestniczenia w części ustnej egzaminu maturalnego, jeżeli zostanie powołany przez dyrektora szkoły do przedmiotowego zespołu egzaminacyjnego" - napisał w liście.
"Nikt nie może zmusić nauczycieli do podpisania umowy z OKE" - mówi "Trybunie" prezes Związku Nauczycielstwa Polskiego Sławomir Broniarz. Dodaje, że Zieliński jest w patowej sytuacji, dlatego sięgnął do przepisów, które powinny być zmienione jeszcze za czasów poprzedniego ministra edukacji Mirosława Sawickiego.