Mielone z mandaryn(k)ą
Rozmowa z Martą "Mandaryną" Wiśniewską, niezwykle zapracowaną artystką.
Zamierza wydać płytę za granicą. Zamierza również zagrać trasę koncertową. Będzie to cykl 20 koncertów ze specjalna oprawą. Myśli o stworzeniu własnego musicalu. Będzie to bardzo duże przedsięwzięcie. Otwiera też w Warszawie nową siedzibę szkoły tańca. Prywatnie natomiast chciałaby znaleźć choć jedną chwilę spokoju.
03.10.2005 | aktual.: 03.10.2005 10:52
Jak oceniasz swój występ na festiwalu w Sopocie?
- Festiwal w Sopocie to kolejny etap mojego życia scenicznego. Etap, który na szczęście mam za sobą. Na szczęście też na swoich solowych koncertach gram ze swoją ekipą i nikt mi nie wyłącza chórków, nie obniża specjalnie mojego głosu i tak dalej. W Sopocie było tyle różnych perypetii, na temat których nie chcę się wypowiadać. To już przeszło, minęło i już teraz wiem, jak łatwo spada się z chmur.
Występ na festiwalu w Sopocie sprawił ci jednak wiele przykrości.
- Przyznam szczerze, że tak. Tam grały bardzo duże emocje. Na szczęście obyło się bez nieodwracalnych konsekwencji. Nawet powiem więcej. Ludzie, którzy mnie słuchają, którzy przychodzą na koncerty, bardzo mocno mi kibicują, a moja płyta jeszcze lepiej się sprzedaje niż przed samym festiwalem. Tak więc wcale mi to nie zaszkodziło. Cena była głównie psychiczna.
Jakie masz w takim razie sposoby na troski, smutki, kłopoty?
- Staram się wyciszać, wziąć do ręki dobrą książkę. Tak naprawdę najlepiej odreagowuję na koncertach, bo ta energia, która jest wśród fanów, działa na mnie jak balsam i polecam ją każdemu.
Wokół twoich umiejętności wokalnych narosło wiele kontrowersji. Czy zamierzasz doskonalić warsztat?
- Chodzę na lekcje śpiewu. Nigdy nie ukrywałam, że jestem przede wszystkim tancerką i że moje śpiewanie jest mi potrzebne do tego, żeby robić to, co robię i pokazywać to, co pokazuję, czyli tę całą oprawę, która towarzyszy śpiewaniu. A jak dbasz o urodę?
- Przyznam, że muszę o nią bardziej dbać niż wtedy, kiedy byłam nastolatką. Czasem chodzę do spa, bo to mnie bardzo uspokaja i działa dobrze na moją skórę. Będąc w domu, staram się nie malować. To tyle.
Jakie jest twoje podejście do operacji plastycznych?
- Uważam, że wszystko jest dla ludzi, jeśli tylko nie robimy sobie krzywdy. Każda kobieta chce czuć się dowartościowana i pewna siebie, a operacje plastyczne stwarzają namiastkę takich możliwości. Kiedyś mówiło się, że prawdziwa kobieta musi umieć gotować, robić na drutach i tak dalej. Czy w Marcie Wiśniewskiej jest coś z takiej własnie "prawdziwej" kobiety?
- Staram się doskonalić swoje umiejętności kulinarne. Generalnie radzę sobie w kuchni. Umiem na pewno zrobić dobre mielone (śmiech). Nie mam może na to zbyt wiele czasu. Zamiast skupiać się na tym, co mam ugotować, to wolę jednak pobawić się w tym czasie z dziećmi.
A jak twoim zdaniem wygląda rola kobiety dzisiaj?
- Nie jestem absolutnie żadną feministką. Uważam, że jest jak najbardziej w porządku, jeśli kobieta może schować się za ramieniem porządnego faceta i pozwolić decydować mu o rodzinie. Oczywiście, mając wpływ na każdą decyzję! Myślę, że kobiety w obecnych czasach potrafią spełniać swoje marzenia. Są bardziej pewne siebie, znają swoją wartość i bardzo dużo pracują na to, żeby coś osiągnąć. Widać to nie tylko jeśli chodzi o zawody, jakimi się zajmują, ale również po wyglądzie, ubiorze. Czy masz jakieś związki z Wielkopolską?
- Głównie takie, że gram tutaj koncerty, ale rodzinnie nie jestem związana z Wielkopolską. Moja mama studiowała germanistykę w Poznaniu. Sam Poznań to bardzo ładne miasto. Jest tu wielu sympatycznych ludzi.
Czy podobają ci się politycy jako mężczyźni? Może masz jakiegoś ulubionego?
- Jako prawowity obywatel tego kraju interesuję się trochę polityką i głosuję w wyborach. Ale nie chcę się w to jakoś bardzo angażować i stawać po stronie jednego ugrupowania. Z pewnością politycy mają dużo więcej problemów niż artyści!
Ostatnio zrobiło się głośno wokół waszego rozstania z Michałem Wiśniewskim. Czy prawdą jest, że zamierzacie się rozwieść?
- Bardzo się kochamy i myślę, że dojdziemy do porozumienia. Nawet jeżeli teraz mamy ciężki czas, to myślę, że to w jakiś sposób przetrwamy. Zresztą przysięgaliśmy sobie na dobre i na złe. Dobrego było już bardzo dużo. Jeżeli przyszedł teraz czas na to złe, to trzeba przetrwać także i ten okres.
Czy wpłynęła na to twoja kariera?
- Wpłynęło na to dużo rzeczy. Przegapiliśmy ten moment, kiedy coś zaczęło się sypać. Jesteśmy jednak dwojgiem dorosłych ludzi i myślę, że dojdziemy do porozumienia. Osobiście bardzo bym tego chciała.
Na koniec chciałem zapytać o twoje plany na najbliższą przyszłość?
- Zamierzam wydać płytę za granicą. Wiem, że bardzo dużo krajów jest nią bardzo zainteresowanych. Zamierzam również zagrać trasę koncertową. Będzie to cykl 20 koncertów ze specjalna oprawą. Myślę o stworzeniu własnego musicalu. Będzie to bardzo duże przedsięwzięcie. Serdecznie już teraz zapraszam, bo będzie to bardzo dojrzałe. Otwieram też w Warszawie nową siedzibę mojej szkoły tańca. Prywatnie natomiast chciałabym znaleźć choć jedną chwilę spokoju.
Rozmawiał Andrzej Kurzyński