Marcinkiewicz po godzinach
Śniadań nie jada, do obiadu pije kawę, potem
jeszcze kilkanaście. Nic dziwnego, że nie zasypia szybko - po
nocach zakuwa angielski. Rozmowę z premierem Kazimierzem
Marcinkiewiczem publikuje "Metro".
28.04.2006 | aktual.: 28.04.2006 07:38
Wygląda Pan na zmęczonego - mówi dziennikarz "Metra" do premiera.
- Ja? Skąd! Ja bardzo szybko odpoczywam - odpowiada Marcinkiewicz.
Bycie premierem oznacza ciągłe zmiany. Ma Pan jakieś stałe punkty w ciągu dnia?
- Tylko pobudkę - zwykle o wpół do siódmej. W pracy jestem już o wpół do ósmej. Stałe są też zupa o godz. 14 i drugie danie około 21 oraz sen - o 1 w nocy. Reszta codziennie wygląda inaczej i jest uzależniona od wydarzeń.
Dodaje, że śniadań nie jada, a do obiadu wystarczy mu tylko kawa - w ciągu całego dnia wypija ich kilkanaście.
- Staram się wrócić do domu, a w zasadzie do mieszkania, o godz. 22. Często mi się to udaje. Jeśli skończę trochę wcześniej, szlifuję angielski. Mam konwersacje z lektorem.
Po angielskim Kazimierz Marcinkiwicz znów siada do papierów, bo - jak sam mówi - ciężko mu zasnąć bez papierów. Choć z papierami też czasem ciężko. Czasami myślę całą noc nad jakimś problemem i zasypiam z nim dopiero nad ranem na godzinę lub dwie. A rano robię z tych przemyśleń notatki - podkreśla.
Najlepsze pomysły przychodzą do niego w nocy - mniej więcej o trzeciej, premier wymyślił, jak rozstrzygnąć spór z UniCredito.
Co robi premier, jeśli trafi mu się wolna chwila?- pyta dziennikarz.
- Nie mam takich. Chciałbym więcej czytać, ale ostatnio zupełnie nie mam na to czasu. Przywiozłem sobie co prawda wiersze Herberta, ale i tak wolny czas spędzam nad papierami.