Mamo, kup mi leki
Coraz więcej rodziców w naszym regionie nie
stać na wykupienie lekarstw dla chorych dzieci. Maluchy trafiają
więc do szpitali - pisze "Gazeta Pomorska".
Nikt nie prowadzi statystyk, ile dzieci trafiło na oddziały pediatryczne z powodu biedy. Jednak rodzice coraz częściej przyznają się, że nie mieli pieniędzy na wykupienie leków i leczenie maluchów w domu. O tym, że rodzicom jest coraz trudniej finansowo świadczy choćby to, że niektórych nie stać nawet na wykupienie leków ryczałtowych za 3,50 zł, bo to przecież trzy bochenki chleba dla rodziny - podaje dziennik.
"Jeszcze dwa lata temu nie było tego problemu" - mówi Marek Nowak, szef szpitala w Grudziądzu. "Teraz jakieś 40% dzieci na oddziale jest tu z powodu trudnej sytuacji rodziców. Przyprowadzają je do szpitala, płaczą, błagają żeby przyjąć, bo nie mają nawet skąd pożyczyć 30 zł na antybiotyki" - dodaje.
W mniejszym szpitalu w Szubinie także opiekują się dziećmi, które powinny być kurowane w domu. "Leczenie w szpitalu powinno być dla dziecka ostatecznością. Tymczasem trafiają do nas dzieci z tzw. względów socjalnych" - mówi Marek Domżała, dyrektor placówki. "Jedna mama przyprowadziła do nas dzieci, bo w domu panował ziąb. Nie miała pieniędzy na ogrzewanie, więc maluchy trafiły na oddział. Były tu przez kilka dni, dopóki nie zorganizowaliśmy opału".
Teoretycznie te dzieci nie powinny być w szpitalu, ale w praktyce pobyt w placówce uchronił je przed ciężkimi chorobami. Wróciły do ciepłego domu i jak dotąd w szpitalu się nie pojawiły. Najlepiej problem biedy widać w dużych dziecięcych szpitalach wojewódzkich. Zarówno w Toruniu, jak i w Bydgoszczy zdarzają się dzieci, które trafiają pod opiekę medyczną w ciężkim stanie, bo nie były leczone w domu lub zamiast leków stosowano np. bańki na zapalenie oskrzeli - informuje "Gazeta Pomorska".
Lekarze z oddziałów pediatrycznych zazwyczaj nie wiedzą, że mają pod opieką małego pacjenta, który trafił tu, bo rodzice go nie leczyli. Zdarza się, że po czasie, w luźnej rozmowie matka lub ojciec przyznają, że nie podawali leków, bo nie mieli na nie pieniędzy. W rozmowach z pediatrami z przychodni rodzice rzadko proszą o tańsze lekarstwa. Nie wiedzą, że mogą tego żądać. Tymczasem leki doustne, szczególnie dla niemowląt, są bardzo drogie i te dzieci najczęściej trafiają na ostry dyżur do szpitala - pisze "Gazeta Pomorska".(PAP)