Mały bohater
Mały bohater uratował ludzi z pożaru, ale sam stracił życie
Niespełna siedmioletni Brajan Chlebowski uratował życie swojemu ojcu i mieszkańcom kamienicy przy ul. Dowborczyków 27. Gdy w jego mieszkaniu wybuchł pożar, natychmiast zadzwonił po straż pożarną. Dzięki temu ogień nie rozprzestrzenił się w całym domu.
10.02.2005 | aktual.: 10.02.2005 08:40
Chłopca, który uległ zaczadzeniu, w ciężkim stanie przewieziono na oddział intensywnej terapii i anestezjologii szpitala im. M. Konopnickiej w Łodzi. Niestety nie udało się go uratować. Pobrane od niego organy ocalą życie innym ludziom.
– Na dramatyczne wołanie małego dziecka o pomoc natychmiast ruszyły dwa wozy strażackie. – Pojechaliśmy na miejsce zdarzenia, choć jego ojciec twierdził, że pożar jest już ugaszony – mówi młodszy brygadier Tomasz Sęk, oficer operacyjny łódzkiej straży pożarnej.
– W mieszkaniu na drugim piętrze widać było ogień, a przez okna wydobywał się dym. Przy otwartych drzwiach wejściowych mieszkania znaleźliśmy 36-letniego mężczyznę. Przeszukując dokładnie całe mieszkanie bardzo szybko dotarliśmy do jego syna leżącego na podłodze w pokoju. Dziecko natychmiast było reanimowane i przewiezione do szpitala im. M. Konopnickiej.
Matka Brajana była w tym czasie w pracy. Nie wiedziała, co się stało. Jest w szoku, nie może pogodzić się ze śmiercią dziecka. – Gdybym wróciła pół godziny wcześniej, nie doszłoby do tragedii, mój syn by żył – mówi zrozpaczona Beata Chlebowska. – Nie wiem jak doszło do pożaru i nieszczęścia. Mój mąż Aleksander choruje na cukrzycę, zdarza mu się zapominać, tracić przytomność i nie zdaje sobie sprawy z niebezpieczeństwa. Brajan był mądrym, dzielnym chłopcem, w wieku czterech lat już dobrze czytał. Jestem z niego dumna.
– U zaczadzonego tlenkiem węgla dziecka wystąpiły objawy śmierci mózgowej – mówi dr Andrzej Piotrowski, szef oddziału intensywnej terapii i anestezjologii szpitala im. M. Konopnickiej. – Specjalistyczna aparatura podtrzymuje jego podstawowe czynności życiowe. W takim stanie można pobierać narządy do przeszczepu, na co wyrazili zgodę rodzice dziecka.
Zabieg pobrania organów został wykonany wczoraj wieczorem. – Jeżeli nie można już uratować mojego syna, niech jego serce ocali życie innemu dziecku – mówi z nadzieją zrozpaczona matka Brajana.
Według wstępnej oceny sobotni pożar w mieszkaniu przy ul. Dowborczyków 27 spowodowało zaprószenie ognia.
Elżbieta Włodarczyk