Mafiosi paliwowi przed sądem
Przed Sądem Okręgowym w Katowicach rozpoczął się w proces w sprawie śląskiej afery paliwowej. Zdaniem prokuratury, osoby zasiadające na ławie oskarżonych tworzyły grupę przestępczą, która wyłudziła 115 mln zł nienależnego podatku VAT w fikcyjnym obrocie paliwami.
Jeszcze przed odczytaniem aktu oskarżenia aż ośmiu, spośród 13 oskarżonych, złożyło wnioski o dobrowolne poddanie się karze. Wśród nich są pierwszoplanowe postaci procesu: Przemysław i Wiesława K. - szefowie częstochowskiej firmy PHU Note.
Oskarżeni, którzy chcą poddać się karze, zwykle prosili o wymierzenie im kary dwóch lat więzienia w zawieszeniu oraz grzywny - od kilkudziesięciu do kilkuset tysięcy złotych. Prokurator przychylał się do ich wniosków. Ostateczną decyzję podejmie sąd, który wyłączył sprawy oskarżonych do odrębnych postępowań.
Wcześniej ze sprawy zostało wyłączonych kilka innych osób; akt oskarżenia liczył początkowo 18 nazwisk. Prokuratura uważa, że dobrowolne poddanie się karze przez większość oskarżonych sprawi, że proces będzie krótszy i tańszy.
Obrońca Przemysława i Wiesławy K. mec. Andrzej Rajpert powiedział dziennikarzom, że jego klienci - odpowiadający za wyłudzenie kilku milionów złotych - co prawda nie zgadzają się ze wszystkimi zarzutami, ale nie chcą uczestniczyć w wyczerpującym procesie. Mają dość sądów, prokuratury i długotrwałej procedury - mówił Rajpert.
Oni, w przeciwieństwie do wszystkich współoskarżonych na tej sali, zapłacili podatek VAT i odprowadzili te należności, ale po prostu mają dość spraw - oświadczył mec. Rajpert.
Przeciwko Przemysławowi K. toczy się jeszcze postępowanie w Krakowie. Jego adwokat zapewnił, że współpracuje on z tamtejszą prokuraturą i także tam prawdopodobnie będzie chciał poddać się karze lub będzie liczył na jej nadzwyczajne złagodzenie.
Po konsultacjach adwokatów z klientami i prokuraturą Przemysław K. miałby dostać wyrok 2 lat więzienia w zawieszeniu i 400 tys. zł grzywny. Wiesława K. miałaby zostać skazana na rok i trzy miesiące więzienia w zawieszeniu oraz grzywnę w wysokości 100 tys. zł. Z aktu oskarżenia wynika, że w sprawę wyłudzania VAT-u były zaangażowana częstochowska firma PHU Note i firma Arti z Woźnik oraz około 50 współpracujących z nimi podmiotów z całej Polski. Towar krążył "na papierze" - jedna firma sprzedawała go drugiej, przy czym za każdym razem zawyżano wartość podatku VAT, który miał zwrócić Skarb Państwa. Z wyliczeń prokuratury i Urzędu Kontroli Skarbowej wynika, że w latach 1996-98 wyłudzono w ten sposób 115 mln zł.
Oskarżeni stworzyli grupę przestępczą
Prokuratura przyjęła, że oskarżeni stworzyli grupę przestępczą. Jej szefem - zdaniem oskarżenia - był Artur K. (szef firmy Arti), który odpowiada za udział w wyłudzeniu 80 mln zł. Prokuratura uznała, iż niektórzy oskarżeni uczynili sobie stałe źródło dochodu. Tak przyjęta kwalifikacja pozwala na skazanie ich nawet na 15 lat więzienia.
Większość biorących w nim udział firm została założona przez samych podejrzanych. Na kierowniczych stanowiskach obsadzano w nich figurantów. Spółki Arti i Note rzeczywiście zajmowały się obrotem paliwami na dużą skalę, miały hurtownie i stacje benzynowe.
Artur K., nazywany śląskim baronem paliwowym, odpowiada także przed krakowskim sądem w procesie tzw. mafii paliwowej. Oskarżony o zorganizowanie i kierowanie, wraz z innymi, tą mafią oświadczył w połowie czerwca, że nie przyznaje się do winy i do żadnego z zarzutów. W tamtym procesie oskarżonych jest 18 osób. Zarzuty dotyczą m.in. "wyprania" prawie 200 mln zł i oszustw podatkowych na kwotę blisko 280 mln zł.
Paulini pożyczyli pięniądze na poręczenie barona paliwowego
Artur K. wyszedł z aresztu w lipcu ub. roku po wpłaceniu 2 mln zł poręczenia majątkowego. Pieniądze na poręczenie pożyczyli jego żonie paulini z Jasnej Góry.
W połowie maja K. został ponownie zatrzymany, a potem aresztowany. Postawiono mu zarzut nakłonienia funkcjonariusza publicznego do ujawnienia informacji zawierających tajemnicę służbową oraz dwa zarzuty dotyczące płatnej protekcji.
Do tego samego wątku śledztwa 12 maja zatrzymano byłego wojewódzkiego komendanta śląskiej policji Mieczysława K. Krakowska prokuratura apelacyjna zarzuciła mu ujawnienie tajemnicy państwowej i służbowej, korupcję oraz zmuszanie funkcjonariuszy do zaniechania czynności służbowych.